Świat został bez strażaka

Polska jest narażona w dużo większym stopniu niż dotychczas na ruchy kapitału spekulacyjnego i gospodarcze wstrząsy w odległych miejscach globu.

Publikacja: 25.09.2018 21:00

Świat został bez strażaka

Foto: pexels.com

Po wybuchu w 1995 r. kryzysu, znanego jako tequila crisis, który pogrążył Meksyk w głębokiej recesji, kraj ten po pomoc zwrócił się do sąsiada z północy – USA. Kiedy dwa lata później w 1997 r. gospodarki Azji Południowo-Wschodniej znalazły się na krawędzi katastrofy, to właśnie USA wraz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) bardzo szybko udzieliły Tajlandii, Indonezji i Korei Południowej pomocy finansowej. Wówczas, podobnie zresztą jak w całej historii gospodarczej świata po II wojnie światowej, USA były głównym strażnikiem światowego ładu gospodarczego. Tygodnik „Time" nazwał to Komitetem Ratowania Świata, dając na okładce pod koniec lat 90. zdjęcia trzech strażników: szefa Fed Alana Greenspana, sekretarza skarbu Boba Rubina i jego zastępcy Larry'ego Summersa.

Strażak podpalaczem

20 lat później Ameryka pod rządami Donalda Trumpa przekształciła się z globalnego strażaka w podpalacza światowych finansów. Formułowane na Twitterze groźby Trumpa podwojenia ceł karnych na pochodzące z Turcji stal i aluminium pogrążyły turecką walutę i wywołały głęboki kryzys walutowy. Turcja jest pierwszym krajem, który na własnej skórze poczuł, jak może boleć upadek z trampoliny rynków finansowych na ziemię bez amerykańskiej siatki ochronnej. Zaufanie rynków do USA zostało poważnie naruszone, dlatego reakcja poszokowa po kryzysie tureckim dotyka teraz innych rynków rozwijających się.

Po wywołaniu wojny handlowej Trump odkrył najwyraźniej narzędzia wojny finansowej do osiągnięcia swoich nacjonalistycznych celów. Finansowe działania wojenne (financial warfare) stosowane były przez poprzednich prezydentów USA wobec zagranicznych przeciwników. Sankcje finansowe przeciwko Korei Północnej, Rosji czy Iranowi ogłaszali zarówno Obama, jak i Bush, ale obecna sytuacja jest inna.

Trump działa w polityce zagranicznej w pojedynkę, nawet nie próbuje zyskać sojuszników dla swoich działań. I co gorsza, absolutnie świadomie ryzykuje zainfekowanie światowego systemu finansowego. Wielu może nawet cieszyć, że w ten sposób turecki sułtan został skarcony bezwzględną logiką inwestorów finansowych, którzy jednocześnie jasno pokazali mu granice szaleństwa, woluntaryzmu ekonomicznego i braku respektu dla reguł gospodarki rynkowej.

Ale czy rzeczywiście rynki finansowe są dzisiaj na tyle silne, by sprowadzić na ziemię ekonomicznego rozsądku nawet takich samowielbiących się autokratów jak prezydent Turcji? I czy również na tyle mądre, by zapewnić stabilność globalnemu finansowemu domkowi z kart? Odpowiedź musi być negatywna. Światowy kryzys finansowy, którego 10. rocznicę mieliśmy niedawno, zniszczył na wiele lat wiarę w zdolność rynków do samonaprawy.

Jeśli jednak USA abdykowały z funkcji strażnika i przekształciły się w wilka finansów, nasz glob na wypadek sytuacji kryzysowych będzie potrzebował nowego Komitetu Ratowania Świata. Stabilność światowego systemu finansowego jest publicznym dobrem, którego USA dotąd były zwolennikiem i gwarantem nie tylko z powodów altruistycznych. Przewidywalność giełd i kursów walut oraz zapewnienie bezpieczeństwa instytucji kredytowych leżą w interesie amerykańskich banków i globalnych firm.

Ameryka nie tylko była zainteresowana stabilnością finansową w wymiarze światowym, ale mając dolara, nadal dysponuje narzędziem do egzekwowania swojej woli. Dlatego trudno znaleźć następcę USA jako strażnika świata finansów. Euro nie złamało hegemonii dolara, mimo że jako wspólna waluta największego obszaru gospodarczego globu przeszło chrzest bojowy i wyszło wzmocnione z największego po wojnie kryzysu finansowego, który zachwiał poważnie kilkoma państwami członkowskimi strefy wspólnej waluty.

Również Chiny, mimo pozycji globalnego mocarstwa gospodarczego, nie mają ani woli, ani instrumentów, by gasić punktowe pożary jak ten w Turcji. Najbardziej do tego celu predystynowaną instytucją jest MFW, który brał udział w gaszeniu kryzysów finansowych, ale w pojedynkę sobie z takimi wyzwaniami nie poradzi. Ponadto zdolność podejmowania decyzji przez MFW jest pochodną nastawienia jego sponsorów. A to Waszyngton nadaje ton całej instytucji i ma największy wkład finansowy. Dlatego Erdogan unikał upokarzającego wniosku o wsparcie MFW i uzyskał je z Kataru.

Z okładki owego wydania „Time'a" z lat 90. została tylko jedna osoba: szef amerykańskiego banku centralnego. W przeszłości wielokrotnie Fed współpracował z administracją w Waszyngtonie, MFW i innymi czołowymi bankami centralnymi w świecie, zwalczając turbulencje na rynkach. Ostatnio zdarzyło się to przed dziesięcioma laty, kiedy Fed poprzez swapy dolarowe dostarczał bankom płynności w tej walucie.

Również za prezesury obecnego szefa Jerome'a Powella Fed pozostał ostoją ekonomicznego rozsądku i racjonalności, ostrzegając np. przed zgubnymi skutkami rozpoczętej przez Trumpa globalnej wojny handlowej. Myliłby się jednak ten, kto oczekiwałby od Rezerwy Federalnej, że uruchomi wszystkie bezpieczniki w celu ochrony świata przed podpalaczem z Białego Domu, próbującym podłożyć ogień pod światowym systemem finansowym. To za duże wyzwanie dla Fedu.

Wnioski dla Polski

Dlatego pozostaje nam wyciągnąć smutny wniosek: branża finansowa jest źle przygotowana na świat bez efektywnego hegemona i parasola ochronnego Ameryki. Dla inwestorów oznacza to, że inwestycje na międzynarodowych rynkach stały się bardziej ryzykowne.

Ponieważ Polska nie należy do dużego obszaru walutowego, jakim jest strefa euro, i nie zanosi się na zmianę tego stanu rzeczy, jesteśmy narażeni w znacznie większym niż dotychczas stopniu na ruchy kapitału spekulacyjnego i gospodarcze ruchy tektoniczne nawet w odległych miejscach globu, niemające na pierwszy rzut oka nic wspólnego z naszą gospodarką. I na grę możnych tego świata, na którą nie mamy najmniejszego wpływu.

Bardzo istotne w takich warunkach są solidne fundamenty makroekonomiczne polskiej gospodarki, brak istotnych nierównowag w makroproporcjach naszego wzrostu, dobre relacje z najważniejszymi partnerami gospodarczymi oraz silne zakorzenienie w Unii Europejskiej, naszym najważniejszym partnerze handlowym. Jeśli te wartości nie są przez rządzących uznawane za istotne, to rośnie ryzyko kryzysu w warunkach niepewności otoczenia zewnętrznego, których nie jesteśmy w stanie zmitygować. Zamiast więc bajdurzyć o wyimaginowanej wspólnocie, najwyższy czas zacząć sensownie analizować sytuację międzynarodową, wyciągać z niej racjonalne wnioski, również dla naszej polityki gospodarczej. Przejście do fazy spadkowej cyklu koniunkturalnego jest bowiem nieuniknione.

Autor jest doradcą zarządu Konfederacji Lewiatan, członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości