Opozycja przegra 6:0?

Hasło „anty-PiS" na sztandarach to proszenie się o klęskę – mówi Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny „Liberté!".

Aktualizacja: 17.06.2019 18:43 Publikacja: 16.06.2019 21:00

Leszek Jażdżewski

Leszek Jażdżewski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Nie bał się pan, że swoim wystąpieniem 3 maja na UW kogoś obrazi, komuś zaszkodzi?

Rozpatrywanie społecznych i politycznych spostrzeżeń przez pryzmat tego, czy ktoś będzie obrażony, trochę nie ma sensu. Moje wystąpienie miało na celu udzielenie odpowiedzi na pytanie, czego wymagają od nas wyzwania współczesności. Trudno rozmawiać o modernizacji społecznej, która jest czymś naturalnym dla pokolenia 30-, 40-latków, bez uświadomienia sobie, że jest instytucja, która głosi poglądy zupełnie z tym sprzeczne.

Może pana tezy mogłyby skuteczniej dotrzeć do Polaków, gdyby inaczej dobrał pan formę ich wygłoszenia?

Jeśli część Polaków zapoznała się z moimi słowami za pośrednictwem mediów prawicowych, to oczywiście, że mogą mieć wypaczony obraz rzeczywistości. Ale gdybyśmy starali się unikać trudnych tematów z obawy, że ktoś w TVP zmanipuluje i wypaczy nasze słowa, to nie moglibyśmy nic powiedzieć. O kłamstwach nie ma sensu rozmawiać. Media mainstreamowe zainteresowały się moją wypowiedzią dopiero, gdy psychoprawica zrobiła z tego sieczkę na Twitterze.

Dla wielu Polaków Kościół jest ważną instytucją, niektórzy wręcz wymagają, by angażował się w sprawy państwa.

Nie neguję tego, że Kościół może pełnić funkcję przewodnika w sprawach moralności, ale czym innym jest rola polityczna, czym innym majątkowa. Nie mam pretensji do Kościoła, ale do polityków. Oni w zasadzie od transformacji zdecydowali, że istotne elementy zbiorowej tożsamości oddadzą Kościołowi. Im bardziej Kościół będzie się wiązał z jedną partią polityczną, tym trudniej będzie mu zachować unikalną pozycję. Mam pretensje do polityków, którzy chcą reprezentować liberalną część społeczeństwa, że nie rozumieją, że potrzebna jest tu jednoznaczność i odwaga.

Kto mógłby stać się głosem tej lewicowej części społeczeństwa?

Wiele milionów Polaków z wyżu demograficznego, którzy mają dość liberalne spojrzenie na rzeczywistość, nie czerpie nauki moralnej z listów biskupów. To nie lewicowość, tylko uniwersalne prawa. Po stronie opozycyjnej próbował podejmować te tematy Biedroń, ale trudno go traktować w pełni poważnie.

Próbował czy próbuje?

Wyniki wyborów pokazały, że Wiosna ma gigantyczne deficyty wiarygodności, nawet wśród własnych potencjalnych wyborców. To już chyba oczywiste, że Biedroń nie będzie w stanie być reprezentantem tych postulatów w szerszym elektoracie. Do opozycji może wreszcie dotrze, że jest grupa wyborców w dużych miastach, którzy często mają dzieci i myślą o nich w perspektywie dłuższej niż cztery lata. Oni cały czas dostają jedynie pouczenia od opozycyjnych mediów i partii, jak głosować, bo inaczej przyjdzie zły PiS i im zaszkodzi. Albo opozycja zrozumie, że w taki sposób nie dotrze do wyborców, albo będzie skazana na wieczną klęskę w walce z PiS-em.

A pan nie przyczynił się do tej klęski?

Pojawiły się głosy ze strony opozycji, że przegrałem dla nich te wybory. Mówiąc żartobliwie, skoro zdobyłem 38 proc. bez żadnej kampanii, to może gdybym się zmobilizował w wyborach jesiennych – byłoby 45 proc. Jeśli opozycja naprawdę uznała, że człowiek, który nie ma z nimi żadnego związku, sprawia, że przegrali wybory, to jest gorzej niż źle. Jeśli będą myśleli w ten sposób: „teraz jesienią nie będzie przemówienia Jażdżewskiego, to może nam się uda", to życzę szczęścia. Niemal wszyscy politycy Koalicji Europejskiej odcięli się od tego, co powiedziałem, stanęli w jednym szeregu i przez tydzień mówili jednym głosem z PiS. Byli w tym kompletnie niewiarygodni, tak samo jak tydzień później, gdy zupełnie zmienili front i rzucali bucikami w Jarosława Kaczyńskiego, nagle stając się awangardą walki z pedofilią w Kościele.

Kiedy opozycja znajdzie pomysły na dotarcie do wyborców?

Opozycja zamiast sprofilować debatę z PiS, nie na warunkach, które narzuca Jarosław Kaczyński, lecz własnych, weszła w licytację na temat transferów socjalnych i ściganie się, kto się bardziej podliże hierarchom kościelnym. Dlatego musieli przegrać, bo w tym wyścigu są słabsi i niewiarygodni. W tych tematach wyborcy woleli postawić na pisowski oryginał niż opozycyjną podróbkę. Lepiej, gdyby narzucili inny temat rozmowy, nie twierdzę, że w poetyce mojego wystąpienia, bo to nie było wystąpienie polityczne, ja nie mówiłem do milionów Polaków, ale oni by mogli.

Dlatego ponieśli porażkę?

Opozycja sama skazała się na klęskę i dalej w nią brnie. Wybory samorządowe pokazały tendencję i zwycięstwo PiS z wielką przewagą nad opozycją w partyjnych wyborach do sejmików, którą zniwelowało poczucie, że PiS przegrywa w miastach. W wyborach europejskich zabrakło tej łyżeczki miodu w beczce dziegciu dla opozycji.

Ale według opozycji wybory do europarlamentu były tylko pierwszą połową tego starcia.

Opozycja weszła w narrację PiS, że wybory europejskie to pierwsza tura wyborów jesiennych. Żeby jakoś ten toczący się nieuchronnie w kierunku porażki pojazd wybić z kolein, opozycja musiałaby dokonać radykalnego wstrząsu. Przynajmniej sprawić wrażenie, że mamy do czynienia z nową ofertą. Żeby ktoś z tamtej strony chociaż wyszedł i powiedział: „przepraszamy, przegraliśmy, bo minęliśmy się z oczekiwaniami Polaków". Od klęski Komorowskiego nie było jakiejkolwiek autorefleksji w opozycji. Powtarzają, że za mało wychodzili do ludzi, za mało było komunikacji. Ale żeby ta komunikacja była, to trzeba mieć mieć coś do powiedzenia.

PiS jest wiarygodniejszy?

Oczywiście, bo PiS daje to, co zapowiedział, daje pieniądze do ręki. Musi nastąpić wstrząs, bo skoro jest 3:0 do przerwy i gramy tym samym składem, tą samą taktyką, to pozostaje wyłącznie pytanie o rozmiary porażki na koniec meczu.

Jak zatem przekonać wyborców?

Podstawową kwestią jest zerwanie z zaklinaniem rzeczywistości. Wypisywanie po czterech porażkach hasła „anty-PiS" na sztandarach, to proszenie się o piątą klęskę z rzędu.

Ktoś z opozycji powinien odejść na ławkę rezerwowych, ktoś inny zostać kapitanem drużyny?

Można wskazać takie nazwiska jak Trzaskowski, Budka czy Brejza, tylko albo oni rzucą wyzwanie Schetynie i powiedzą, że on nie może być dłużej twarzą całego projektu, albo będą dalej grali w jego grę. Schetyna ma rekordowe wyniki nieufności wśród wyborców i tego w cztery miesiące nie da się odwrócić. Ale problem jest szerszy, nie chodzi tylko o to, by on się schował na drugi plan, lecz o to, że w tym momencie PO jako całość jest zbiorowym Jarosławem Kaczyńskim z czasów jego wyborczych klęsk. Bez niego nie można było zbudować obozu prawicy, z nim nie dawało się wygrać wyborów.

Co może to zmienić?

Wydawało się, że jest szansa na odnowę opozycji pod patronatem Donalda Tuska, który mógł dać bardziej wiarygodną ofertę dla wielu wyborców Koalicji, otworzyć ją na nową energię i ludzi, ale Schetyna wybrał samodzielną ścieżkę pod tytułem „więcej tego samego". To oznacza, że ten mecz opozycja przegra nie 3:0, ale 4:0, a może nawet 6:0.

Nie bał się pan, że swoim wystąpieniem 3 maja na UW kogoś obrazi, komuś zaszkodzi?

Rozpatrywanie społecznych i politycznych spostrzeżeń przez pryzmat tego, czy ktoś będzie obrażony, trochę nie ma sensu. Moje wystąpienie miało na celu udzielenie odpowiedzi na pytanie, czego wymagają od nas wyzwania współczesności. Trudno rozmawiać o modernizacji społecznej, która jest czymś naturalnym dla pokolenia 30-, 40-latków, bez uświadomienia sobie, że jest instytucja, która głosi poglądy zupełnie z tym sprzeczne.

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

analizy
Wojna Rosji z Ukrainą dobiega końca. Zachód szuka salomonowego rozwiązania
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Jarosław Kaczyński niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył
analizy
Rafał Trzaskowski stawia na bezpieczeństwo, KO ogłosi kandydata na początku grudnia
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych
Publicystyka
Roman Kuźniar: Gen. Kukuła zabiera nas na wojnę, ale nie wiadomo, z kim i gdzie