Zuzanna Dąbrowska: Efekt Maksymowicza może wywołać skutki polityczne dużo większe niż burza piaskowa

Atak na prof. Wojciecha Maksymowicza może się stać symbolem przepaści nie do pokonania, która otworzyła się w Zjednoczonej Prawicy.

Publikacja: 18.04.2021 21:00

Prof. Wojciech Maksymowicz w czasie sobotniej konwencji Porozumienia

Prof. Wojciech Maksymowicz w czasie sobotniej konwencji Porozumienia

Foto: fot. Porozumienie/mat.pras.

W kuluarach sobotniej konwencji Porozumienia prof. Wojciech Maksymowicz, neurochirurg i były minister zdrowia, był niekwestionowanym bohaterem. W polityce tak rzadko zdarza się szansa na otwarte poparcie dla bezkompromisowej postawy i stanięcie po stronie osoby niesłusznie oskarżonej, że politycy partii Jarosława Gowina, a także on sam, chętnie i z pełnym przekonaniem z tej możliwości skorzystali. Bo też cała historia oskarżeń o nieetyczne eksperymenty na żywych płodach jest tak skonstruowana, że właściwie nie pozostawia członkom Porozumienia wyboru: muszą bronić swojego posła i muszą wyciągnąć wnioski z jego słów: – Kategorycznie limit mojej skłonności do kompromisu się skończył – które wypowiedział, odchodząc z klubu PiS.

W tym samym momencie na jednym z olsztyńskich portali związanych z Prawem i Sprawiedliwością zamieszczono materiał dotyczący sprawy prof. Maksymowicza oraz – obok – artykuł zatytułowany „Eksperymenty medyczne doktora", poświęcony eksperymentom na ciężarnych kobietach wykonywanym w Auschwitz przez niemieckiego zbrodniarza wojennego Josefa Mengele.

Była to zapewne mało subtelna zemsta na profesorze za to, że to on na mocy decyzji Jarosława Kaczyńskiego został lokomotywą olsztyńskiej listy PiS. Trudno się jednak spodziewać, by ktokolwiek mógł przejść obok takich metod obojętnie. Wojciech Maksymowicz sprawę przeżywa osobiście. I mówi o swoim odejściu z klubu PiS w wywiadzie dla TVN24Go: – To wszystko poszło zupełnie w inną stronę. Więc tak, czuję się wolny, bo nie muszę już tego firmować.

A ludzie, którzy czują się wolni, jak wiadomo, każdej władzy sprawiają kłopoty. Tym bardziej że ten atak, nagłośniony przez rzecznika Ministerstwa Zdrowia, w oczywisty sposób jest pokłosiem krytycznych uwag Maksymowicza wobec ministra Adama Niedzielskiego i całej antypandemicznej polityki rządu. A trudno o lepszego w tej sprawie fachowca niż były minister, neurochirurg, a do tego – obecnie – poseł pracujący zawodowo po odejściu z resortu na oddziale covidowym w Olsztynie.

Są więc co najmniej dwa powody, dla których władza powinna wcześniej przemyśleć pomysł kompromitowania profesora doniesieniem (wyglądającym na kompletnie wyssane z palca) jednego z najradykalniejszych działaczy pro-life, który nawet we własnym środowisku nie znajduje wsparcia. Pierwszy jest polityczny – odejście Maksymowicza to o jeden głos mniej dla Zjednoczonej Prawicy, a wiadomo, że na jednym się nie skończy. Być może właśnie w sobotę rozpoczął się proces ostatecznego rozstania Porozumienia z PiS, co oznacza w konsekwencji utratę władzy.

Drugi powód to waga merytorycznych zarzutów profesora wobec ministra zdrowia, które poprzez sposób, w jaki go potraktowano, bardzo mocno się uwiarygodniają. Nie atakuje się w tak absurdalny sposób kogoś, kto nie stanowi zagrożenia.

Należy jeszcze odnotować rolę, jaką w tej sprawie odegrał były klubowy kolega profesora, młodszy od niego o kilkadziesiąt lat poseł Kamil Bortniczuk. To on wraz z Adamem Bielanem próbował przeprowadzić pucz w Porozumieniu i odebrać partię Jarosławowi Gowinowi. I to on zamieścił w mediach społecznościowych treść donosu, który w niezwykle brutalny sposób formułował zarzut okrutnych eksperymentów na żywych płodach. To kolejny dowód na to, że cała akcja miała charakter skoordynowanej nagonki politycznej. Przeprowadzonej przez tych, którzy mieli do Maksymowicza pretensję i powody do zemsty. Może nawet udało im się na chwilę rozładować własne emocje, ale konsekwencje tej szarży będą się rozchodzić w Zjednoczonej Prawicy jak słynny efekt motyla. Tyle że „efekt Maksymowicza" zakończyć się może burzą nie piaskową, tylko polityczną.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości