Mnie się jednak wydaje przerażające, że dobrych wzorców politycznych będziemy się uczyć z telewizji.
A niby gdzie się mamy uczyć? Problem Polski polega na tym, że nikt nikogo nie uczy demokracji ani tego, jak sprawować władzę, czego obywatel może wymagać od rządzących, co to znaczy konstytucja i akt wyborczy. Żyjemy w szumie medialnym, pozbawieni podstawowej edukacji. Niedouczeni są nie tylko przeciętni obywatele, ale nawet dziennikarze polityczni, którzy powinni język polityki objaśniać i pomóc ocenić, co jest prawdą. W szkole jest katecheza, ale nie ma wychowania obywatelskiego z prawdziwego zdarzenia. Cóż pozostaje filmowcowi, który ma postawę obywatelską i chce żyć w normalnym kraju?
A nie sądzi pani, że widzowie są tak zmęczeni politycznym reality show, że nie zechcą oglądać pani politycznego serialu?
Może tak być. Dlatego starałyśmy się, by postaci były atrakcyjne i zaskakujące. Po pokazie premierowym widzowie mieli pozytywne odczucia. Jedna z pań powiedziała mi, że po serwisach informacyjnych miewa odruchy wymiotne, a po obejrzeniu naszego serialu była radosna, podniesiona na duchu.
Zobaczyła historię, której centralną postacią jest polityk idealista. Jak oglądanie bohatera romantycznego ma nam pomóc radzić sobie z rzeczywistością? Przecież ona jest zupełnie inna.
Pani myśli, że wszyscy politycy to gangsterzy? Większość z nich angażuje się w życie publiczne ze szlachetnych pobudek, tylko potem o nich zapominają. Są też niedokształceni, mają słabości. Tak naprawdę winien jest obywatel, to on ich wybiera. Nikt nas nie zmusza, byśmy wybierali do parlamentu człowieka, któremu udowodniono przestępstwa. Chodzi o to, żebyśmy się rozejrzeli i zastanowili, czy nie ma wśród nas ludzi lepszych, uczciwszych.