Rz: Niewielu niemieckich polityków zaangażowało się w pojednanie polsko-niemieckie w takim stopniu jak pan. Relacje między naszymi krajami nie są jednak najlepsze. Czy ma pan poczucie porażki?
Richard von Weizsäcker:
Nie. Trzeba cierpliwości. Przechodziliśmy już przez różne fazy. Raz było lepiej, raz gorzej. Bywały i kryzysy. Jestem przekonany, że z tych doświadczeń wyciągamy wnioski. Upoważnia mnie to do twierdzenia, że w sumie osiągniemy więcej, niż dziś moglibyśmy oczekiwać.
Czy nie jest paradoksem, że do nieporozumień dochodzi w chwili, gdy Polska i Niemcy są ściśle ze sobą związane zarówno politycznie, jak i gospodarczo? Nie wspominając już o bezpośrednich kontaktach obywateli i wymianie młodzieżowej. W historii nigdy jeszcze nie było takiej sytuacji.
Obecne nieporozumienia nie wynikają z nastawienia naszych narodów. Są raczej rezultatem trudnej historii naszych krajów. Nie chciałbym sięgać do XVIII wieku, do rozbiorów, ale weźmy bliższe nam czasy: napaść mojego kraju na Polskę w 20 lat po odzyskaniu przez nią niepodległości otworzyła rany, które nadal trudno zaleczyć. Powstał głęboki rów, trudny do pokonania z obu stron.