Rz: Dlaczego Polacy na Białorusi tak się starali o Kartę Polaka?
Andżelika Borys: To dla nas sprawa niesłychanie ważna. Chodziło nam przede wszystkim o ułatwienia w podróżowaniu do Polski, zwłaszcza teraz, gdy Polska znalazła się w strefie Schengen. Ale nie tylko o to. Po tylu latach niedostrzegania naszych problemów, po tylu latach zapominania o nas, Polakach na Wschodzie, chcieliśmy otrzymać satysfakcję moralną. Dzięki uchwaleniu ustawy o Karcie Polaka taką satysfakcję otrzymaliśmy. Czy widać już zainteresowanie kartą?
Zainteresowanie jest ogromne. Ludzie pytają nas albo urzędników w konsulacie. Czekają na koniec marca, kiedy ustawa wejdzie w życie. Zresztą, już widać pierwsze pozytywne skutki wprowadzenia Karty Polaka. Ustawa przewiduje, że aby otrzymać kartę, trzeba znać język polski. Od razu wzrosło więc zainteresowanie nauką polskiego. Tyle razy się zastanawialiśmy, co zrobić, by uczących się polskiego było więcej. Odpowiedź okazała się prosta.
Składając wniosek o przyznanie karty, trzeba wyraźnie określić swoją narodowość. Czy sądzi pani, że Polaków na Białorusi może nieoczekiwanie przybyć?
To niesłychanie ważne, że ludzie chcą się określać jako Polacy – i że chcą udowadniać swoje polskie pochodzenie. Wiem, że wiele osób jeździ nawet do Białegostoku, szpera w archiwach, usiłuje odnaleźć polskie korzenie. Tak robią nawet osoby wysoko postawione w białoruskich władzach. Według oficjalnych danych na Białorusi jest ponad 300 tysięcy Polaków, my sądzimy, że może być nawet milion. Ilu się zgłosi po kartę – trudno powiedzieć.