[link=http://blog.rp.pl/weiss/2010/03/13/europejska-wyspa-na-bliskim-wschodzie/]Skomentuj na blogu[/link]
Spośród tych ostatnich więcej niż połowa wywodzi się ze Starego Kontynentu – ich rodziny mieszkają w państwie żydowskim od dwóch, góra trzech pokoleń.
Izrael znajduje się więc pod wielkim wpływem kultury zachodniej, można powiedzieć, że jest europejską wyspą na Bliskim Wschodzie, wschodnią placówką cywilizacji judeochrześcijańskiej. Tel Awiw, a wraz nim cały Izrael, pracuje, bawi się, mówi, pisze i czyta po europejsku. To taki mały Paryż albo właściwie mała Warszawa czy Kraków, bo to przybysze z Polski zakładali to miasto.
Weźmy twórcę telawiwskiej filharmonii, jednej z najlepszych na świecie – był nim Bronisław Huberman z Częstochowy. Przykłady można mnożyć. Teatr, kinematografia, literatura, wysoka technologia, medycyna, nowoczesne rolnictwo, przemysł – wszystko na zachodnią modłę. Nawet system polityczny, a więc jedyna na Bliskim Wschodzie prawdziwa demokracja, z niezawisłymi sądami. Do tego dodajmy tak egzotyczne w regionie sprawy, jak wolność prasy, słowa i demonstracji, przestrzeganie praw kobiet, dzieci i mniejszości.
Być może to dlatego Zachód ma tak wielkie oczekiwania od Izraela. Takie państwo powinno prowadzić politykę „moralną” – mówią nasi adwersarze. Jestem dumny z tych oczekiwań, ale obawiam się, nie biorą oni pod uwagę sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Tego, że żyjemy pod ciągłą presją terrorystów, w strachu przed kolejnymi zamachami. Cały region patrzy na nas jak na śmiertelnych wrogów.