To było kilka miesięcy po pamiętnych wyborach do parlamentu w 1989 roku. Po sejmowych kuluarach przechadzał się prof. Jerzy Regulski i każdemu pokazywał odręcznie namalowany rysunek przedstawiający mężczyznę w szykownym kapeluszu na głowie, ale stojącego na bosaka. I rozgorączkowany komentował: ten obrazek przysłał mi mój przyjaciel, samorządowiec. Owszem, mamy częściowo wolny Sejm i demokratycznie wybrany Senat, czyli taki kapelusz, lecz Polsce potrzebne są dziś buty, a są nimi wybory samorządowe. Bo samorząd – dowodził profesor – to podstawa, to najważniejszy element fundamentów państwa.
Scena ta przypomina mi się, gdy śledzę najnowsze dyskusje na temat reformy szkolnictwa wyższego. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego sformułowało niedawno „Założenia do nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym”, które zostały przyjęte przez Radę Ministrów w październiku 2009 roku. Również pod koniec ubiegłego roku powstało opracowanie Fundacji Rektorów Polskich: „Strategia rozwoju szkolnictwa wyższego: 2010
– 2020”. Rok obecny przyniósł z kolei opracowanie wykonane na zamówienie Ministerstwa Nauki przez firmę Ernst & Young wraz z Instytutem Badań nad Gospodarką pod tytułem „Strategia rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce do 2020 roku”.
Dlaczego po lekturze tych trzech opracowań przypomniała mi się scena z profesorem Regulskim i jego rysunkiem? Bo z punktu widzenia polskiej gospodarki wszystkie te dokumenty bardziej traktują o owym „kapeluszu” niż o „butach”. Zbyt wiele miejsca poświęcają kwestiom, które dla gospodarki mają znaczenie drugoplanowe, by nie powiedzieć marginalne. W praktyce punkt widzenia pracodawców na pożądany kierunek zmian w systemie szkolnictwa wyższego jest zupełnie inny niż autorów tych opracowań.
Proces boloński, traktat z Lizbony i międzynarodowy prestiż polskich uczelni interesują pracodawców o tyle, o ile zwiększają one dynamikę przemian w sferze dydaktyki, badań i odpowiedniej ich organizacji, stosownie do wymogów obecnych czasów. Pracodawcy oczekują, by inwestycje w szkoły wyższe spowodowały, iż na rynku pracy pojawią się rzesze otwartych na świat, przedsiębiorczych, innowacyjnych absolwentów posiadających fachową wiedzę i umiejętności.