Z badań opinii publicznej wynika, że chęć uczestniczenia w wyborach deklaruje około połowy Polaków. Z doświadczenia wiemy, że tego typu przewidywania są zawyżone nawet o około dziesięć punktów procentowych. A w tym roku może się okazać, że frekwencja będzie nawet niższa niż 40 proc. – ze względu na powódź. Część wyborców zmaga się ze skutkami klęski żywiołowej. Jak zachowają się w dniu głosowania? Można rozważać dwie hipotezy.
[srodtytul]Nie zauważą wyborów?[/srodtytul]
Pierwsza to zdecydowane zmniejszenie zainteresowania uczestniczeniem w wyborach. Powrót do tak zwanej normalności po wydarzeniach, wskutek których wielu ludzi straciło nie tylko majątek, ale także swoje domy, nie jest kwestią kilku tygodni. Polacy mają swoją hierarchię wartości, w której nawet w tak zwanych normalnych czasach uczestnictwo w życiu politycznym nie jest na pierwszym miejscu.
[wyimek]Głosowanie powinno się odbyć w zaplanowanym terminie. Polityka musi umieć dostosować się do zmian, jakie przynosi życie[/wyimek]
Można spodziewać się, że w życiu powodzian polityka zostanie zepchnięta na jeszcze bardziej odległe miejsce. Nie sądzę, aby ofiary klęski żywiołowej nadal śledziły kampanię wyborczą, co dodatkowo będzie czynnikiem demotywującym. Nie byłbym zdziwiony, gdyby część wyborców z zalanych regionów nawet nie zauważyła, że odbywa się głosowanie. Należy również wziąć pod uwagę ewentualne trudności techniczne w dostępie do lokali wyborczych. Zalane i zniszczone drogi mogą uniemożliwić dotarcie do urn.