Były więzień Auschwitz - rozmowa o historii

Kazimierz Albin były więzień KL Auschwitz (numer 118)

Publikacja: 28.01.2011 00:12

Kazimierz Albin, były więzień KL Auschwitz (numer 118)

Kazimierz Albin, były więzień KL Auschwitz (numer 118)

Foto: www.auschwitz.org.pl

[b]Rz: Czy pamięta pan dzień, w którym przywieziono pana do Auschwitz?[/b]

[b]Kazimierz Albin:[/b] Oczywiście, tego dnia nie zapomnę do końca życia. 14 czerwca 1940 roku. Było nas 728, przyjechaliśmy z Tarnowa. Na stacji kolejowej Auschwitz skierowano nas na bocznicę. Tam czekali esesmani oraz 30 kapo, których przywieziono z Sachsenhausen.

W łapach pały, pejcze. Lagerführer powiedział: „To jest obóz koncentracyjny. Jako wrogowie Rzeszy zostaliście internowani. Zdrowi mężczyźni przeżyją tu trzy miesiące, księża miesiąc, a Żydzi tydzień”.

[b]Co było dalej?[/b]

12 godzin brutalnego bicia i ganiania po placu. Kazali nam skakać żabką. Miałem wtedy 17 lat, byłem po sześciu miesiącach śledztwa i ciężkich więzieniach...

[b]Za co pana aresztowano?[/b]

Zostałem zatrzymany, kiedy próbowałem się przedrzeć przez Słowację do Wojska Polskiego na Zachodzie. W Auschwitz spędziłem trzy lata. Codziennie ocierałem się o śmierć. Przeżyłem, bo znałem niemiecki. Esesman w Auschwitz mógł bezkarnie zastrzelić więźnia, jeżeli ten nie zrozumiał wydanego przez niego rozkazu! W obozie widziałem rzeczy straszne. Góry ludzkich ciał przekładane warstwami nasączonego benzyną drewna. Dniem i nocą snuł się nad nimi gęsty, gryzący dym...

[b]W jaki sposób wydostał się pan z Auschwitz?[/b]

Uciekłem. To było 27 lutego 1943 roku. Największa udana ucieczka z obozu. Siedem osób. Po wydostaniu się za druty przepłynęliśmy wpław Sołę, po której pływały bryły lodu. Ścigający nas Niemcy musieli się dostać do oddalonego o 3 kilometry mostu. Zyskaliśmy na czasie i udało nam się oddalić od obozu. Potem dostałem się do Krakowa.

[b]Ukrywał się pan tam do końca niemieckiej okupacji?[/b]

Nie. Zrealizowałem swój pierwotny zamiar i wstąpiłem do wojska. Skończyłem podziemną podchorążówkę i zostałem szefem dywersji bojowej Obwodu Kraków AK. Pamiętam, jak w 1944 roku wykonywaliśmy na ulicy wyrok na pewnym gestapowcu. Wyjątkowy bydlak. Nie będę ukrywał, że po tym, co przeżyłem w Auschwitz, miałem sporą satysfakcję.

[b]Rz: Czy pamięta pan dzień, w którym przywieziono pana do Auschwitz?[/b]

[b]Kazimierz Albin:[/b] Oczywiście, tego dnia nie zapomnę do końca życia. 14 czerwca 1940 roku. Było nas 728, przyjechaliśmy z Tarnowa. Na stacji kolejowej Auschwitz skierowano nas na bocznicę. Tam czekali esesmani oraz 30 kapo, których przywieziono z Sachsenhausen.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości