Na pomysł „przemysłowego" wykorzystania antykaczyzmu wpadł chyba jednak przypadkiem. W maju 2006 r. odbywała się konwencja PO, ta, na której wycinano PiS-korczyków. Niesiołowski był od tego jak najdalej – w ogóle pilnuje się, aby trzymać się na uboczu wewnątrzpartyjnych konfliktów. W części otwartej dla mediów wskoczył na mównicę i wygłosił improwizowane przemówienie. W pewnym momencie rzucił porównanie Kaczyńskich do Gomułki. Sala i stół prezydialny, gdzie siedział Donald Tusk i inni liderzy, zagrzmiała śmiechem.
Na temat aktywności posła Niesiołowskiego:
– Jego nie ma tam, gdzie nie ma mediów – komentuje zachowania Niesiołowskiego jeden z posłów PO. Zauważa, że nigdy nie zabiera głosu na zamkniętych zebraniach. – Nie pamiętam, aby odzywał się na posiedzeniu klubu. W ogóle rzadko na nich bywa.
(…) Nie przemawia też na sali plenarnej Sejmu. Nie jest aktywny w okręgu wyborczym, do którego został zrzucony, czyli w województwie lubuskim. Nawet nie otworzył tam biura poselskiego. Ma jedno w rodzinnym mieście, czyli Łodzi. Ale i tam go nie widać. – Nie ma go nawet na uroczystościach, gdzie są zapraszani wszyscy nasi parlamentarzyści – mówi łódzki poseł SLD, poprzedni wiceprezydent Łodzi, Dariusz Joński. Z mównicy zabrał głos tylko raz. Gdy Sejm debatował na temat polityki unijnej. Całe jego przemówienie było wyłącznie polemiką z PiS, a zwłaszcza Anną Fotygą, która wtedy usłyszała od niego, że „w pani przypadku ten wysiłek intelektualny może przekracza pani możliwości". Sejmowy stenogram pokazuje, że na atak tego rodzaju część posłów PO zareagowała „wesołością na sali, oklaskami".
Jak na zachowanie Niesiołowskiego reagują posłowie z różnych frakcji?