Jakub Wygnański: Czy rząd rozumie słowo "konsultacje"?

Zdaniem socjologa, grzech główny polskiego stylu komunikacji politycznej polega na braku informacji zwrotnej, na syndromie "zaprosić, poinformować i zignorować". - Rząd powinien ustawowo uregulować znaczenie słowa „konsultacja” – mówi Jakub Wygnański

Publikacja: 20.02.2012 16:01

Jakub Wygnański: Czy rząd rozumie słowo "konsultacje"?

Foto: W Sieci Opinii

Co ekspert z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych sądzi o decyzji Tuska w sprawie ACTA?

Nagle się zorientowano, że tego po prostu nie da się w ten sposób załatwić, a to mi jakoś szczególnie nie imponuje. Mnie by interesował jakiś werdykt o charakterze merytorycznym. Po to, żeby on się zdarzył, musi być jakaś reguła komunikacji. Te reguły zostały trochę połamane i popełniono bardzo poważny błąd: potraktowano konsultacje społeczne jako dobro rzadkie. To pozostałości starego porządku, który jednak uległ zmianom, ponieważ społeczeństwo się obudziło.

W opinii Wygnańskiego największą wadą komunikacji rządu ze społeczeństwem jest jednostronność:

Trzeba zadawać pytania, pytać o założenia, ale co najważniejsze - trzeba doprowadzić do tego, że istnieje jakiś komunikat zwrotny. Grzech główny polskich stylów komunikacji polega na braku informacji zwrotnej, syndrom "zaprosić, poinformować i zignorować". Jeśli nie ma komunikatu zwrotnego, to podnosi się krzyk, i to znamy z ulicy. Będzie polskim nieszczęściem, jeśli nie zbudujemy jakiejś komunikacji, bo widać, że się wszystko kompletnie rozsypało. Ale nie chodzi mi o komunikację byle-jaką. Nie jestem zwolennikiem demokracji, która polega na tym, że w bankomacie czy na smartfonie będziemy codziennie podejmować decyzje w ważnych sprawach. Polityka wymaga roztropności.

Socjolog podkreśla, że po tym, jakie konsultacje dotychczas przeprowadził rząd, widać, że nie do końca rozumie, czym one są:

Rząd powinien ustawowo uregulować znaczenie i cały wokabularz tego, co znaczy konsultacja. Blair kiedyś wydał taki dokument, który nazywa się "Kod Konsultacji Publicznych". Polski rząd powinien sformułować rodzaj takiej promesy, że kiedyś to ułożymy, a na razie przyjmijmy takie zasady. Przestrzeń publiczna nie polega na tym, że każda z grup wyrwie swoje. Przed Polską stoi konieczność nauki kultury zawiązywania paktów i umów społecznych.

Skoro już o syndromach mowa, wypadałoby do tego, który przywołał Jakub Wygnański, dorzucić jeszcze syndrom ACTA („podpisać, przestraszyć się, zmienić zdanie”) i syndrom nowego rządu („wybrać, chwalić, straszyć odwołaniem”). Strach pomyśleć, jakie syndromy dopiero przed nami.

Co ekspert z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych sądzi o decyzji Tuska w sprawie ACTA?

Nagle się zorientowano, że tego po prostu nie da się w ten sposób załatwić, a to mi jakoś szczególnie nie imponuje. Mnie by interesował jakiś werdykt o charakterze merytorycznym. Po to, żeby on się zdarzył, musi być jakaś reguła komunikacji. Te reguły zostały trochę połamane i popełniono bardzo poważny błąd: potraktowano konsultacje społeczne jako dobro rzadkie. To pozostałości starego porządku, który jednak uległ zmianom, ponieważ społeczeństwo się obudziło.

Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku