Jacek Żakowski zaczyna spokojnie:
To był straszny dzień. Każdy, bez względu na polityczne poglądy i sympatie partyjne, stracił wtedy kogoś, kogo co najmniej znał, na kogo głosował, komu ufał, z kim wiązał choćby polityczne nadzieje. Szok i ból tragedii smoleńskiej połączył nas wszystkich nie dlatego, że usunął czy osłabił jakiekolwiek podziały, ale właśnie dlatego, że dotknął każdego.
Publicysta kontynuuje:
Nie zamierzam oceniać zachowań ani wypowiedzi bliskich ofiar tragedii smoleńskiej. Zostali wystawieni na próbę, o której nie mam pojęcia. (...) Każdy radzi sobie z taką sytuacją, jak umie. Jedni mają siłę, by radzić sobie pięknie. Inni mają z tym kłopot. I mają do tego prawo. Czym innym jest jednak reakcja ofiar na traumę, a czym innym polityczne żerowanie bez liku innych osób na smoleńskiej tragedii. Dawanie w jej obliczu upustu fobiom, paranojom, nienawiści.
Żakowski stwierdza, że "żerowanie na tragedii smoleńskiej" go zawstydza: