Reklama

Jarosław Marek Rymkiewicz: Jeśli władza się nie opamięta, lud ją zdmuchnie

Zdaniem poety, marsz, który odbył się w sobotę w Warszawie, był czymś więcej niż tylko obroną Telewizji Trwam, wolnych mediów i wolnego słowa. „Był on zapowiedzią sprawy znacznie poważniejszej” – mówi Jarosław Marek Rymkiewicz

Publikacja: 25.04.2012 12:45

Jarosław Marek Rymkiewicz: Jeśli władza się nie opamięta, lud ją zdmuchnie

Foto: W Sieci Opinii

Poeta podkreśla, że sam nie wziął udziału w marszu z powodów zdrowotnych, ale był tam reprezentowany przez żonę i przyjaciół:

A jeśli ja byłem tak reprezentowany, to zakładam, że także dziesiątki, nawet setki tysięcy Polaków było tam reprezentowanych przez tych, którzy poszli. Był to więc marsz nie stutysięczny, ale milionowy. I on, w moim rozumieniu, był czymś więcej niż marszem w obronie Telewizji Trwam, w obronie wolnych mediów, w obronie wolności słowa, nawet w obronie suwerenności Polski. On był zapowiedzią sprawy znacznie poważniejszej.

Czego konkretnie?

Wielkiego rokoszu. Kiedyś mieliśmy w Polsce rokosze szlacheckie, to się zaczęło od XVI wieku. Teraz to będzie wielki rokosz ludowy, ponieważ lud polski przejął ideały polskiej szlachty. To będzie rokosz skierowany przeciwko nieudolnym, zdeprawowanym, a nade wszystko obojętnym, bo to obojętność jest tutaj najważniejsza, władcom obecnej Polski. Przeciwko tym, którzy Polską pomiatają, którzy ją poniżają, którzy ją ośmieszają. Bo tak dłużej być nie może. To się skończy, jeśli oni się nie opamiętają, wielkim rokoszem, których ich zdmuchnie.

Rymkiewicz odnosi się także do stanowiska władzy, która słowa „rokosz” używa w formie szyderczej:

Reklama
Reklama

Oni nie rozumieją tego słowa. Polacy mają prawo do rokoszu przyznane im w XVI-wiecznych Artykułach Henrycjańskich. Te Artykuły do dziś w Polsce obowiązują. I nawet byłoby dobrze, żeby każdy premier, który obejmuje w Polsce władzę, ten dokument podpisywał. To było nasze prawo. Prawo do samoobrony, do odrzucania głupiej i nieudolnej władzy.

Rokosz to nie był ślepy bunt. To było rozumne prawo w obronie demokratycznych przywilejów szlachty. My też mamy demokratyczne przywileje, których musimy bronić, a które są przez obecnych władców Polski gwałcone. Trzeba słowu "rokosz" przywrócić jego zapomnianą godność.

Poeta podkreśla, że sam nie wziął udziału w marszu z powodów zdrowotnych, ale był tam reprezentowany przez żonę i przyjaciół:

A jeśli ja byłem tak reprezentowany, to zakładam, że także dziesiątki, nawet setki tysięcy Polaków było tam reprezentowanych przez tych, którzy poszli. Był to więc marsz nie stutysięczny, ale milionowy. I on, w moim rozumieniu, był czymś więcej niż marszem w obronie Telewizji Trwam, w obronie wolnych mediów, w obronie wolności słowa, nawet w obronie suwerenności Polski. On był zapowiedzią sprawy znacznie poważniejszej.

Reklama
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Polska może być celem Putina. Dlaczego gdy potrzeba jedności, Konfederacja się wyłamuje?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Reklama
Reklama