Gdyby wybory odbyły się w najbliższy weekend, 27 proc. Polaków chciałoby zagłosować na PO, 25 proc. – na PiS, 9 proc. oddałoby głos na Ruch Palikota, takie samo poparcie – 9 proc. - otrzymałby Sojusz Lewicy Demokratycznej, a 5 proc. Polaków wybrałoby PSL.
Do Sejmu nie dostałyby się Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego (2 proc. poparcia), Solidarna Polska (1 proc.) i PJN, na którą nie chce podobno głosować żaden z ankietowanych. 22 proc. uczestników sondażu przyznaje, że nie wie na kogo oddałoby głos.
Zdaniem Jarosława Flisa, socjologa, wysoki współczynnik niezdecydowanych wskazuje na to, że wielu rozczarowanych to dawni wyborcy partii Donalda Tuska:
To moment, gdy otwierają się różne ścieżki. W preferencjach nie ma wstrząsów, bo i niespodzianek jest niewiele, wszyscy wszystkich znają. Kluczowe staje się zachowanie ogromnej rzeszy niezdecydowanych. Jest wśród nich nieco więcej lewicowców niż prawicowców, są raczej mniej zamożni niż typowi wyborcy PO. Donald Tusk w poprzedniej kadencji parę razy tracił poparcie takich ludzi, ale je odzyskiwał. Ale szczęście Platformy może się skończyć.
Politycy PO zachowują jednak optymizm.