Sławomir Cenckiewicz: Pozyskane dokumenty są jeszcze jednym potwierdzeniem agenturalności Wałęsy

Współautor "SB a Lech Wałęsa" podkreśla, że mimo tak szeroko realizowanej operacji kradzieży dokumentów dotyczących Wałęsy w latach 1992-1995 wciąż odnajdują się nowe źródła

Publikacja: 23.05.2012 13:29

Sławomir Cenckiewicz: Pozyskane dokumenty są jeszcze jednym potwierdzeniem agenturalności Wałęsy

Foto: W Sieci Opinii

W serwisie wpolityce.pl historyk pisze:

Niedawno na łamach „Uważam Rze” (Powrót sprawy Wałęsy, 20-26 luty 2012) pisałem, że „problem Wałęsy jest jak niekończąca się opowieść, której paradoksalnie sprzyjają ujawniane przez »legendarnego przywódcę Solidarności« mówiącego o »immunitecie Bolka« – kolejne wersje jego kontaktów z komunistyczną bezpieką, a z drugiej strony chór jego agresywnych obrońców chcących zamknąć wszelkie badania na ten temat. […] Tak to już jest, że im bardziej wszelka publiczna i naukowa dyskusja o agenturalnej przeszłości »Bolka« staje się zakazana, tym więcej pojawia się nowych dokumentów, faktów i relacji odsłaniających coraz to nowe karty życiorysu Wałęsy”.

I dodaje:

Niemal dokładnie trzy miesiące po publikacji powyższego artykułu otrzymałem pocztą kserokopie trzech ważnych dokumentów na temat współpracy Wałęsy z SB. Pierwszy z nich to przepisana na maszynie informacja agenturalna TW „Bolek” z 12 stycznia 1971 r., którą od źródła osobowego odebrał kpt. Edward Graczyk oraz opatrzył swoim komentarzem na temat miejsca i okoliczności spotkania, a także przedsięwzięć SB związanych z jego treścią.

W serwisie zamieszczane są także skany tych dokumentów.

Cała ta sprawa pokazuje, że w sprawie Lecha Wałęsy wiele jeszcze przed nami… Powinniśmy się cieszyć, że mimo tak szeroko realizowanej operacji kradzieży dokumentów dotyczących Wałęsy w latach 1992-1995 wciąż odnajdują się nowe źródła, które obnażają zakłamanie elit III RP. Pozyskane dokumenty są jeszcze jednym potwierdzeniem agenturalności Wałęsy. Jest to również kolejny dowód na istnienie prywatnych kolekcji archiwalnych, które dotyczą często czołowych przedstawicieli naszej sceny politycznej. Coraz częściej dochodzą do mnie głosy, że dysponenci dokumentów, których wytwórcą były tajne służby PRL, jakby w niezgodzie na powszechny fałsz i zakłamanie naszego życia publicznego, zamierzają wprowadzić je w obieg. Oby tak się stało. W każdym razie raz jeszcze okazało się, że przynajmniej niektóre archiwa nie płoną… A przynajmniej nie wszystkie.

Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?