Paweł Kowal: Partyjniactwo na skalę, jakiej Polska jeszcze nie znała

Europoseł PJN Paweł Kowal w rozmowie z „Polską The Times” mówi o swoim kulinarnym programie telewizyjnym i polskiej polityce

Publikacja: 28.08.2012 11:12

Paweł Kowal: Partyjniactwo na skalę, jakiej Polska jeszcze nie znała

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

Sam się jeszcze z tym do końca nie oswoiłem. Ale dyrektor jednej z nielicznych, niezależnych stacji telewizyjnych na Ukrainie zaproponował mi prowadzenie w telewizji rozmów o kuchni, Europie i polityce. Pomysł wydał mi się bardzo interesujący. W każdym programie z moim udziałem ma się znaleźć jeden przepis na danie i jeden gość. (...) Nie mam natury szołmena. Za to bardzo lubię gotować.

Kowal mówi o zmianach w polityce:

Początek końca tego, co mamy dzisiaj na scenie politycznej, czyli dwóch wielkich partii: PO i PiS nastąpi wtedy, kiedy znajdzie się odważna grupa polityków, która doprowadzi do zmiany zasad finansowania partii. I tym samym do tego, że ten system finansowania stanie się przejrzysty. Dopóki pieniądze płyną do nich szerokim strumieniem, to tak naprawdę o wszystkim w partii decyduje ten, kto ma długopis i podpisuje czeki. Poza tym w Polsce potrzebna jest zmiana systemu partyjnego, ponieważ przywódcy partyjni żyją niemal w pałacach, bez kontaktu z obywatelami.

I dodaje:

Ten poważny kryzys demokracji polega na tym, że partie są silniejsze od państwa. I liczą się tylko z własnymi interesami. Obie się kompletnie wyalienowały, zapewniając sobie ustawowo specjalne warunki funkcjonowania.

Kowal uważa, że obecnie w Polsce jest gorzej niż za czasów PZPR:

Nie spotkałem osoby, która by mi powiedziała, że gdzieś z marszu można dostać pracę. Dzisiaj w szeroko rozumianym sektorze publicznym trzeba mieć partyjne wsparcie. Jeżeli to są urzędy centralne, to oczywiście Platformy, a w samorządach, w zależności od tego, kto rządzi, albo trzeba mieć wsparcie PO, albo PiS, nie mówiąc o PSL. To nie jest kwestia nepotyzmu, czyli załatwiania pracy ludziom z rodziny. To jest partyjniactwo na skalę, jakiej Polska jeszcze nie znała. Nawet za czasów PZPR nie było tak ostro. Owszem była tak zwana nomenklatura partyjna.

I znów krytykuje sposób finansowania partii:

W polityce jest troszkę tak jak w działalności misjonarskiej. Trzeba mówić w czas i nie w czas. (...) Bardzo trudno powiedzieć coś więcej, kiedy nikt nie chce słuchać. Skutkiem tego rozdarcia państwa przez te dwie partie jest to, że inni nie są dopuszczani do głosu. Nawet jeśli mają dobre pomysły. Bo usłyszą - nie macie poparcia. A poparcie można mieć, kiedy się ma kilkadziesiąt milionów złotych na billboardy. Żeby mieć kilkadziesiąt milionów na billboardy, trzeba wygrać pierwsze wybory. A na to też trzeba milionów. I tak koło się zamyka. Ale jeszcze nikomu nie udało się Polski zamknąć w klatce. Więc ci, którzy dzisiaj myślą, że będą sobie tak wiecznie żyli, przejadą się na tym.

Sam się jeszcze z tym do końca nie oswoiłem. Ale dyrektor jednej z nielicznych, niezależnych stacji telewizyjnych na Ukrainie zaproponował mi prowadzenie w telewizji rozmów o kuchni, Europie i polityce. Pomysł wydał mi się bardzo interesujący. W każdym programie z moim udziałem ma się znaleźć jeden przepis na danie i jeden gość. (...) Nie mam natury szołmena. Za to bardzo lubię gotować.

Kowal mówi o zmianach w polityce:

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki
Publicystyka
Brodzińska-Mirowska: Platformo, nim wybierzesz kandydata, sprawdź najpierw pogodę
Publicystyka
Michał Laszczkowski: Największym niszczycielem zabytków jest polskie państwo
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Europa nie jest gotowa na Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje