I choć formalnie najważniejszym elementem tej wizyty jest otwarcie polskiego cmentarza katyńskiego w podkijowskiej Bykowni, to jednak rozmowy polityczne prezydenta będą ogromnie ważne. Bo za miesiąc w znacznej mierze zadecyduje się przyszłość Ukrainy. I nie tyle chodzi o wynik wyborów, które opozycja raczej przegra, ile o ocenę ich przebiegu.

Do wyborów zamrożona jest bowiem sprawa układu stowarzyszeniowego Ukraina – Unia Europejska. Ten układ został już wynegocjowany i parafowany, ale jego wejście w życie zostało uniemożliwione w związku z aresztowaniem i skazaniem byłej premier, a obecnie przywódczyni opozycji Julii Tymoszenko. Unia – po rozlicznych protestach i próbach wywołania nacisku na ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza, by panią Tymoszenko wypuścił – postanowiła, że wybory będą sprawdzianem, od którego zależy przyszłość stosunków Bruksela – Kijów.

Jak podkreślają proszący o zachowanie anonimowości polscy dyplomaci, to od zachowania się ukraińskich polityków zależy to, czy UE będzie chciała integrować się z Ukrainą, czy też nie. A jest ogólnie wiadome, że nie wszystkie państwa Unii chcą tej integracji. Ewentualny niekorzystny przebieg wyborów – na przykład oczywiste fałszerstwa czy wykorzystywanie przez władze administracyjnych środków nacisku na wyborców – będzie bardzo wygodny dla przeciwników współpracy z Kijowem. I w efekcie może dojść do zaprzepaszczenia już gotowej umowy. Ukrainie zostanie w zasadzie tylko droga na Wschód, czyli integracja z Rosją.

Można się więc spodziewać, że Bronisław Komorowski będzie przekonywał swojego gospodarza, żeby zrobił wszystko, by wybory były demokratyczne i uczciwe. Bo tylko taka jest droga do osiągnięcia deklarowanej przez ukraińskiego prezydenta integracji Ukrainy z Europą. Zresztą urzędujący na ulicy Bankowej w Kijowie Wiktor Janukowycz wie o tym dobrze; alternatywa jest dla niego niezbyt korzystna. A Rosjanie naciskają i grożą – na przykład utrzymaniem niesłychanie wysokich cen gazu dla Ukrainy. Jeśli nie uda się ich renegocjować, zaistnieje ryzyko załamania ukraińskiej gospodarki. Wiadomo też, że stosunki Janukowycz – Putin (podobnie jak Janukowycz – Miedwiediew) są fatalne.
Tyle że „niebiescy” nie do końca rozumieją, na czym polegają pryncypia UE i niekoniecznie są przywiązani do wartości demokratycznych, ważnych dla Europy.

Równolegle z przekonywaniem Janukowycza polski prezydent (podobnie jak polska dyplomacja w ogóle) stara się przekonywać Europę, by nie porzucała Ukraińców. Co nie jest prostym zadaniem.

Paradoksalnie to Janukowycz i „niebiescy” podjęli realne kroki dla integracji z UE, inaczej niż deklarujący to „pomarańczowi” Wiktora Juszczenki i Julii Tymoszenko. I to za rządów Janukowycza dochodzi do otwarcia czwartego cmentarza katyńskiego w Bykowni, gdzie obok 3,5 tys. polskich ofiar spoczywa ponad 100 tys. ukraińskich ofiar NKWD. Jak wskazują nasi dyplomaci, ta decyzja Kijowa dowodzi, że politycy ukraińscy coraz lepiej rozumieją, jak traktować trudną historię swego kraju.