Jakiś czas temu jedna z naszych Czytelniczek zwróciła mi uwagę, że zamiast pisać na łamach poważnej gazety, jaką jest "Rz", powinienem się przenieść do "Gościa Niedzielnego" "lub innych tego typu pism". Ponieważ zawsze uważnie czytam komentarze moich czytelników i biorę sobie ich uwagi do serca, zacząłem od tego czasu uważniej śledzić to, co piszą dziennikarze i publicyści związani z moim potencjalnie przyszłym miejscem pracy. Byłem zaskoczony. Bardzo pozytywnie. Choćby w dzisiejszym internetowym wydaniu "Gościa" znalazłem tekst Krzysztofa Błażycy, pod którym chętnie podpisałbym się obiema rękami.
Pisze on - absolutnie w punkt - o medialnym próbom opisu rzeczywistości Kościelnej.
Najpierw były rankingi, nakręcanie atmosfery i dobrze już znane frazesy, iż Kościół musi się zmienić. Potem, 13 marca, wielki blamaż medialnych wróżów, gdy okazało się, że to nie "tamci", lecz "on".
Kim jest ten człowiek? - pojawiło się pytanie. Pytanie, owszem, naturalne. Tyle, że już bez medytacji nad samą "naturą" papiestwa. Bez słowa o optyce wiary. Choć bez niej nie byłoby ani Sykstyny, ani Franciszka. Niby oczywiste. Co z tego, skoro nie medialne.(...)
Zamiast więc refleksji nad Wiecznością - znowu słuchamy "wiecznych" pytań: liberał czy konserwatysta