Władze PO, wracając do forsowania liberalnego projektu ustawy o związkach partnerskich, idą na ostre zwarcie z konserwatystami. Donald Tusk miał zagrozić, że kto nie poprze „umowy partnerskiej”, będzie „automatycznie wykluczony”.
Tymczasem John Godson, znany poseł, zapewnia, że jego dni w PO są policzone. Jak wynika z informacji „Rz”, choć Godson nie ustalał wcześniej swej groźby z konserwatystami z PO, ci, dowiedziawszy się, jak ostro postawił sprawę, udzielili mu poparcia. Wprost poparł go na blogu konserwatywny senator PO Jan Filip Libicki.
Dlaczego więc kilka dni po wyrzuceniu z rządu Jarosława Gowina premier idzie na zwarcie z konserwatystami?
W Sejmie w kuluarowych rozmowach posłowie rysują dwa scenariusze.
Pierwszy zakłada szykowanie gruntu pod koalicję z SLD Leszka Millera. Jeszcze w tej kadencji ub po wyborach.
– Miller i Tusk mają wspólny cel – mówi „Rz” polityk PO. – I dla Platformy, i dla SLD największym zagrożeniem jest Janusz Palikot razem z Aleksandrem Kwaśniewskim. PO i SLD mają interes w tym, by podzielić się elektoratem Palikota. To oznacza, że Tusk musi przesunąć Platformę w lewo. A nic lepiej nie będzie uwiarygadniać tej zmiany, jak przyjęcie ustawy o związkach partnerskich.
Konserwatywni posłowie PO idą dalej: – Jeśli Tusk dogada się z Millerem, musi się nas pozbyć – mówi „Rz” jeden z nich.
Donald Tusk z pewnością wie, że konserwatyści nie zgodzą się na bliższą współpracę z lewicą ani na skręt w lewo. Równocześnie jest świadom, że nie ma szans na walkę z PiS o to, kto jest bardziej prawicowy. – Dłużej niż pięć lat nie da się nie iść ani w lewo, ani w prawo. Sprawy takie jak in vitro czy związki partnerskie wymagają jakiejś decyzji, określenia się. Premier musi coś wybrać – zwracają uwagę nasi rozmówcy.
Donald Tusk z pewnością wyciągnął wnioski z lekcji, jakiej Zbigniew Ziobro udzielił Jarosławowi Kaczyńskiemu w 2011 r. Jeśli podejrzewa się kogoś o nielojalność, lepiej go wyrzucić przed wyborami, a nie po nich.
Wiele wskazuje na to, że proces pozbywania się konserwatystów z Platformy właśnie się rozpoczął. Jeśli wiązałoby się to z utratą większości w parlamencie, w którym PO z PSL mają większość zaledwie sześciu głosów, tym bardziej pchałoby to Tuska w objęcia Leszka Millera. PO mogłaby ewentualnie przechwycić kilku posłów z Ruchu Palikota, którzy są coraz bardziej zaniepokojeni słabymi sondażami tej partii.