„Przelicznik jak dla ludzi, którzy trafiali do kaźni UB"

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie potrzeba odpowiedzi na zarzuty opublikowane w numerze „Rzeczpospolitej" z 24 czerwca br. wobec Senatora Zbigniewa Romaszewskiego w związku z zakończeniem postępowania sądowego, którego treścią było przyznanie mu odszkodowania i zadośćuczynienia za krzywdy poniesione w toku uwięzienia i skazania go w latach 1982 – 1984 przez władze stanu wojennego, bowiem w mojej ocenie treści zawarte w rozmowie redaktor Grażyny Zawadki z prokuratorem Stanisławem Wieśniakowskim („Przelicznik jak dla ludzi, którzy trafiali do kaźni UB") mają w stosunku do Senatora Romaszewskiego, którego w komentowanej sprawie sądowej miałem zaszczyt być pełnomocnikiem, charakter jednostronny i wybiórczy.

Publikacja: 30.06.2013 15:59

Red

Chcąc zapełnić lukę w obiektywizmie przekazu, którą spowodowały krańcowe poglądy prokuratora Wieśniakowskiego, pragnę zaprezentować tylko najważniejsze sprostowania i uzupełnienia obrazu zdominowanego przez jeden tylko punkt widzenia.

Po pierwsze zatem, Zbigniew Romaszewski wystąpił do Sądu Okręgowego w Warszawie z wnioskiem o odszkodowanie w wysokości swych zarobków otrzymywanych jako etatowy pracownik NSZZ Solidarność Regionu Mazowsze. Okoliczność, że zgodnie z nielegalnymi przepisami dekretu o stanie wojennym i innych przepisów wyjątkowych jego miejsce pracy zostało nielegalnie zlikwidowane uszła zapewne uwadze prokuratora Wieśniakowskiego lecz szczęśliwie nie uszła uwadze Sądu Okręgowego.

Po wtóre, Zbigniew Romaszewski – wbrew przeciwnym twierdzeniom prokuratora – nie domagał się konkretnego, kwotowego zadośćuczynienia lecz wniósł o zasądzenie kwoty stosownej i to rzeczą Sądu Okręgowego była decyzja jaką w tym przypadku przyjąć miarę stosowności. Zdaniem niżej podpisanego, Sąd Okręgowy zasądził kwotę relatywnie rzecz biorąc skromną, zwłaszcza, gdy zważy się, że niepełny miesiąc przed uprawomocnieniem się wyroku kwestionowanego przez Pana prokuratora Wieśniakowskiego, Sąd Apelacyjny w Lublinie z tytułu bezpodstawnego, pomyłkowego aresztowania trwającego w dwudziestym pierwszym stuleciu dokładnie tyle samo ile trwało prześladowcze uwięzienie Senatora w warunkach peerelowskiego więzienia, zasądził kwotę 960.000 złotych, czyli ponad pięć razy większą niż przyznana Senatorowi, a mimo to Zbigniew Romaszewski nie zdecydował się na wniesienie apelacji i nie upoważnił także do tego swojego pełnomocnika.

Po trzecie, prokurator Wieśniakowski szczycąc się swą wiedzą w sprawie zadośćuczynienia dla innego bohatera walki o niepodległośc z okresu PRL – Adama Słomki, wprowadza czytelników Rzeczpospolitej w błąd, twierdząc, iż otrzymał on zadośćuczynienie w wysokości 10.000 zł. za miesiąc pozbawienia wolności, podczas, gdy od ponad miesiąca, choć nadal rażąco niska, jest to kwota 15.000 złotych. Prokurator Wieśniakowski najwyraźniej o tym nie wie. Jednak Pani prokurator Drösler cofając niesłuszną w Jej i moim przekonaniu apelację zapewne wiedziała o zmieniającej się praktyce sądów i zapewne też wiedza ta legła u podstaw jej najsłuszniejszej decyzji.

Po czwarte wreszcie, prokurator wnosząc apelację zupełnie abstrahuje od celu ustawy tzw. „rehabilitacyjnej", która stała u podstaw wniosku Zbigniewa Romaszewskiego. Uchwalono ją po to, by bohaterom walki o niepodległość dać znacznie szersze warunki rekompensaty ich krzywd niż obecnym ofiarom pomyłek sądowych. Tymczasem znajdują się liczne, a wręcz coraz liczniejsze przykłady, iż zadośćuczynienia przyznawane obecnie bezpodstawnie zatrzymanym są wielokrotnie wyższe, niż te zasądzane bohaterskim patriotom, weteranom walki o niepodległość Polski. Podobnie jak – szczęśliwie cofnięta – apelacja w sprawie Zbigniewa Romaszewskiego rozstrzygnięcia te pomagają złej sprawie. Sprzyjają deprecjonowaniu cierpień ofiar represji komunistycznych przy jednoczesnym docenianiu roszczeń osób skrzywdzonych pomyłkami sądowymi przez obecne władze. Taka praktyka orzecznicza jest moim zdaniem wręcz zawstydzająca, a apelacja prokuratora Wieśniakowskiego, szczęśliwie cofnięta, była mam nadzieję ostatnim przejawem tej niegodnej polityki rekompensacyjnej.

Chcąc zapełnić lukę w obiektywizmie przekazu, którą spowodowały krańcowe poglądy prokuratora Wieśniakowskiego, pragnę zaprezentować tylko najważniejsze sprostowania i uzupełnienia obrazu zdominowanego przez jeden tylko punkt widzenia.

Po pierwsze zatem, Zbigniew Romaszewski wystąpił do Sądu Okręgowego w Warszawie z wnioskiem o odszkodowanie w wysokości swych zarobków otrzymywanych jako etatowy pracownik NSZZ Solidarność Regionu Mazowsze. Okoliczność, że zgodnie z nielegalnymi przepisami dekretu o stanie wojennym i innych przepisów wyjątkowych jego miejsce pracy zostało nielegalnie zlikwidowane uszła zapewne uwadze prokuratora Wieśniakowskiego lecz szczęśliwie nie uszła uwadze Sądu Okręgowego.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Sędziowie decydują o polityce Rumunii
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką