Kontynuujemy dziś w pesymistycznym tonie z poprzedniego tygodnia. Inaczej się nie da.
Czasem myślę, że to dobrze, że tak wielu ludzi nie czyta gazet. Że nie ogląda nawet telewizji "informacyjnych". Że nie śledzi krajowej polityki. Że nie interesują ich spory ideologiczne i kłótnie między publicystami, politykami i celebrytami. Bo gdyby bardziej się tym przejmowali, pewnie częściej dochodziło by do incydentów takich jak ten poniedziałkowy z Kubą Wojewódzkim. Na szczęście tak nie jest, bo większość najwyraźniej uznaje, że przejmować się tymi sprawami nie warto. I trudno się im dziwić.
Pokazuje to reakcja ludzi mediów na dzisiejszy atak na Kubę Wojewódzkiego. Wydawałoby się, że to dość jednoznaczna sytuacja, domagająca się jednoznacznego komentarza. Z jednej strony: ten atak to haniebny i tchórzliwy czyn małego człowieka. Nie może być na to przyzwolenia. Z drugiej: warto zastanowić się, czy obecny język i ton (nie cierpię tego słowa) "debaty publicznej" nie jest zbyt ostry, czy nie skłania do agresji. Ale z racji tego, że nic w naszej medialnej rzeczywistości nie może być takie proste, to mamy: przednie żarty i bagatelizowanie połączone z schadenfreude:
"Może to Antifa zaatakowała Wojewódzkiego za jego liczne rasistowskie i antysemickie wypowiedzi w radiu? (Paweł "Rybitzky", bloger, Twitter)
Dla mnie Wojewódzki jest postacią tak żałosną, że nie mogę tego traktować całkiem poważnie. (Łukasz Warzecha, publicysta, Twitter)