Zachód zareagował za słabo

Putin może skierować wzrok ?wszędzie tam, gdzie są bogactwa naturalne, np. na Kazachstan i Turkmenistan. ?W ten sposób Rosja mogłaby wzmocnić swoją monopolistyczną pozycję w dostawie surowców – mówi Pawłowi Jabłońskiemu ?i Grzegorzowi Siemionczykowi ?były wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz

Publikacja: 02.04.2014 02:00

Leszek Balcerowicz, były minister finansów i były szef NBP

Leszek Balcerowicz, były minister finansów i były szef NBP

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Ukraina otrzyma od MFW nawet 18 mld dolarów pomocy finansowej, pod warunkiem, że przeprowadzi pewne reformy gospodarcze, m.in. ograniczy sferę budżetową, uwolni kurs hrywny i zmniejszy subsydiowanie energii. Czy te reformy i ta pomoc wystarczą, by uczynić z Ukrainy normalną gospodarkę rynkową?

Reformy są Ukrainie niezbędne. Stosunek wydatków budżetowych do wartości PKB sięga tam około 50 proc., a więc jest jeszcze wyższy niż w Polsce, a nawet niż w dużo zamożniejszych Niemczech. Na Ukrainie same emerytury pochłaniają 18 proc. PKB, i to nie dlatego, że są wysokie, tylko dlatego, że wiek emerytalny jest niski. Ukraiński budżet obciążają też duże subsydia do gazu i ciepła kupowanego przez gospodarstwa domowe. Te dopłaty przyczyniają się do wzrostu importu gazu przez Ukrainę i w efekcie zwiększają jej uzależnienie od Rosji. Z tego można i należy wyjść.

Problem polega na tym, że ograniczenie subsydiów może spowodować niezadowolenie społeczne, co byłoby dobrym argumentem dla Rosji, aby „chronić" Ukrainę przed proeuropejskim kursem.

To prawda. Dlatego program nowego rządu nie powinien się sprowadzać tylko do usuwania subsydiów. To byłoby ryzykowne, bo stwarzałoby Rosji okazję do destabilizowania sytuacji na wschodzie Ukrainy. Sądzę, że program władz powinien być szeroki i zawierać przede wszystkim takie elementy, które będą miały polityczny i gospodarczy sens zarazem. Chodzi przede wszystkim o naprawę państwa. To muszą być działania, które będą przemawiały do ludzi na wschodniej i na zachodniej Ukrainie, ale też nie zrażą wszystkich oligarchów. Nowe władze nie mogą walczyć na wszystkich frontach.

Czy realizm polityczny, który pan proponuje, nie zablokuje potrzebnych reform?

Wszystko to, co jest potrzebne z fiskalnego punktu widzenia, a mianowicie usuwanie subsydiów, musi być częścią szerszego programu i musi iść w parze z ochroną ludzi najbiedniejszych. To zrobiono już dawno w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce. Obecnie na subsydiach korzystają najbardziej ci, którzy mają największe domy, czyli ludzie bogaci. Wystarczy dać dodatki tak, żeby obowiązywały np. tylko do 30 mkw. Wielu ludzi uważa, że skoro sytuacja na Ukrainie jest niedobra, to nie da się z niej wyjść. Tymczasem jest odwrotnie: gdy sytuacja jest niedobra, to wiele można poprawić, jeśli tylko będzie odpowiednia ekipa z mandatem politycznym.

A więc Ukraina nie potrzebuje terapii szokowej, czyli reform szybkich i bezkompromisowych?

Ja mówię, że reformy trzeba przeprowadzić szybko i w szerokim pakiecie. Wyrażenie „terapia szokowa" używane jest jako straszak – w Polsce zarówno przez SLD, jak i PiS. Trzeba z góry przewidzieć, które kroki mogą wywołać negatywne reakcje albo sprowokować działania Rosji. Chodzi o to, aby trudniejszym krokom towarzyszyły zmiany, których sens wszyscy będą rozumieli. To musi być usuwanie praktyk politycznego kapitalizmu, rozmaitych powiązań nieformalnych między poszczególnymi większymi przedsiębiorstwami a politykami. Zatruwa to i politykę, i gospodarkę.

Jeśli wielkość szarej strefy może być jakimś miernikiem przedsiębiorczości, to Ukraińcom tej cechy nie brakuje.

Tak, ale są mechanizmy, które sprawiają, że ludziom bardziej opłaca się działać właśnie w szarej strefie. Chodzi m.in. o nękanie przedsiębiorców przez bezkarnych urzędników. Dlatego główną częścią reformy gospodarczej na Ukrainie powinna być – powtarzam – reforma struktur państwa.

Kraje, które stworzyły sobie narodowych czempionów, zostały obarczone wielkimi, nieefektywnymi przedsiębiorstwami

A jak pan ocenia wymóg uwolnienia kursu hrywny? W kraju, którego rząd i społeczeństwo w dużej mierze zadłużone są w obcych walutach, to chyba niebezpieczny manewr?

Obecny reżim walutowy Ukrainy, czyli swego rodzaju miękkie powiązanie hrywny z dolarem, jest niedobry. I z takiego systemu są dwa skrajnie różne wyjścia. Jedno to droga, jaką poszła Polska, a później np. Turcja: całkowite uwolnienie kursu waluty oraz polityka pieniężna zorientowana na cel inflacyjny. To się sprawdza, jeśli bank centralny jest w miarę kompetentny, a polityka pieniężna w miarę zdyscyplinowana. Drugie wyjście to wprowadzenie tzw. izby walutowej (sztywne powiązanie waluty kraju z inną walutą i podporządkowanie temu celowi polityki pieniężnej – red.). To rozwiązanie z sukcesem stosuje ?m.in. Bułgaria, więc nie odrzucałbym go od razu w przypadku Ukrainy. Tylko że izba walutowa wymaga bardzo silnej dyscypliny budżetowej, bo przy jej braku może wystąpić krach, tak jak w Argentynie. Ukraińskie władze musiałyby więc najpierw pokazać, że będą w stanie tę dyscyplinę zagwarantować.

Jaką rolę w modernizacji ukraińskiej gospodarki, poza pomocą finansową, powinna odegrać UE?

Bruksela powinna stworzyć Ukrainie perspektywę wejścia do Unii – nawet dość mglistą, bez określania terminu, jako swego rodzaju bodziec do przeprowadzenia reform. Pierwszym krokiem powinno być podpisanie gospodarczej części umowy stowarzyszeniowej między UE i Ukrainą.

Wielu mieszkańców Ukrainy obawia się, że jeśli na obecnym poziomie jej rozwoju zacznie się ona otwierać bardziej na Europę, to gospodarka ukraińska zostanie rozkupiona.

Doświadczenia Polski i innych krajów, które po 1989 r. otworzyły się na handel z Zachodem, pokazują, że to zwiększa presję konkurencyjną, a ona jest niezbędna do modernizowania gospodarki, do zwiększania jej konkurencyjności. Popatrzmy, jak ogromnie rozszerzył się nam eksport na Zachód. Zamknięcie na Zachód oznacza Białoruś.

Dzisiaj słychać jednak w Polsce żale, że z powodu zbyt szybkiego otwarcia się na Zachód brakuje nam narodowych czempionów, czyli silnych spółek krajowych.

Kraje, które stworzyły sobie takich narodowych czempionów, zwłaszcza w Ameryce Łacińskiej pod wpływem antykapitalizmu, zostały obarczone wielkimi, nieefektywnymi przedsiębiorstwami stanowiącymi enklawy partyjnego nepotyzmu i marnotrawstwa. Potem to dziedzictwo niezwykle trudno jest porzucić, co dzisiaj odczuwają m.in. Brazylia i Meksyk. Ludzie, którzy w Polsce podnoszą takie hasła, albo są ignorantami, albo cynicznie grają na nacjonalistycznej retoryce, aby zebrać trochę więcej punktów politycznych, albo wreszcie chcą mieć swoje małe Gazpromy, z których będą mogli czerpać korzyści, obsadzać je swoimi ludźmi itp.

Sądzi pan, że odpowiedź Zachodu na aneksję Krymu przez Rosję była wystarczająco silna? Czy potrzebne są kolejne sankcje przeciwko Rosji?

Sądzę, że reakcja nie była dotąd wystarczająco silna. Wiemy, że w latach 30. XX wieku popełniono błąd i zbagatelizowano agresję Niemiec – nie warto znów go powtarzać. Lepiej, żeby tym razem Zachód założył gorszy scenariusz. Jeżeli na agresywny krok Putina Zachód nie odpowie w sposób zdecydowany, to Putin może uznać, że opłacają mu się dalsze kroki.

Jakie?

Putin może skierować swój wzrok wszędzie tam, gdzie są bogactwa naturalne, np. na Kazachstan i Turkmenistan. W ten sposób Rosja mogłaby wzmocnić swoją monopolistyczną pozycję w dostawie surowców. Dlatego trzeba podkreślić, że za mało zdecydowana postawa Zachodu może mieć ogromne negatywne następstwa. Proszę zauważyć, że inwazja Rosji na Ukrainę łamie wiele porozumień międzynarodowych, na czele z Memorandum Budapesztańskim z 1994 r. Na mocy tego porozumienia Ukraina w zamian za rezygnację z broni nuklearnej otrzymała gwarancje integralności terytorium od USA, Wielkiej Brytanii i Rosji. Jeśli Zachód nie pokaże Rosji, że awantura na Ukrainie się jej nie opłaca, to wartość takich gwarancji spadnie do zera. Czy w takiej sytuacji Iran wyrzeknie się aspiracji atomowych w zamian za gwarancje? Albo czy Japonia nie zechce mieć broni atomowej, z której zrezygnowała niegdyś właśnie w zamian za amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa? Krótko mówiąc, może się rozpocząć nowy wyścig zbrojeń.

No dobrze, rozumiemy, po co Rosji regiony bogate w surowce, ale Krym? Po co Putinowi Ukraina?

Nie chcę spekulować na temat motywacji Putina. Za dość prawdopodobną uważam tezę, że Putin próbuje po prostu zdestabilizować Ukrainę i utrudnić lub uniemożliwić tam reformy, które on sam zablokował w Rosji. Zapewne nie chciał, żeby pojawiło się obok Rosji demokratyczne państwo, skoro on utrwala w Rosji reżim niedemokratyczny. Nie wykluczałbym też czysto imperialistycznych ambicji Putina. Bardzo ciekawe jest porównanie dwóch dyktatur: chińskiej i rosyjskiej właśnie. Okazuje się, że dyktatorzy mogą mieć różne preferencje. W Chinach masowo inwestowali w infrastrukturę, nawet przesadnie, ale z pewnością ją rozwinęli. Tymczasem w Rosji drogi są w okropnym stanie. Pieniądze z eksploatacji surowców w dużej mierze idą na takie imprezy, jak olimpiada w Soczi, i na socjał. Duże obciążenie socjalne gospodarki rosyjskiej to jedna z przyczyn jej tak wolnego rozwoju, zwłaszcza w porównaniu z Chinami.

Dziś często się mówi, że rosyjska gospodarka cierpi pod wpływem sankcji, ale faktycznie hamowała ona już przed awanturą na Ukrainie. Może więc Zachód, zamiast wprowadzać kolejne sankcje i ryzykować eskalację kryzysu, powinien poczekać, aż Putin uzna, że go na imperializm w obecnej sytuacji nie stać?

Z faktu, że rosyjska gospodarka nie jest zbyt silna, nie musi wynikać, że Putin łatwo się cofnie. Prawdopodobieństwo cofnięcia się będzie proporcjonalne do siły reakcji Zachodu. Zamiast spekulować, co siedzi w głowie Putina, trzeba zwiększać ich siłę.

Czy podpisuje się pan pod tezą prof. Marka Belki, że agresywne zachowanie Rosji wobec Ukrainy zmienia rachunek kosztów i korzyści z tytułu przynależności Polski do strefy euro, więc trzeba na nowo przemyśleć terminarz wejścia do niej?

Ja nie widzę żadnego mocnego związku między wydarzeniami na Ukrainie a polskimi planami odnośnie do euro ani też między ewentualnym wejściem Polski do strefy euro i naszym bezpieczeństwem. W unii walutowej można być Niemcami albo Austrią, ale można też być Grecją. Wszystko zależy od stopnia zreformowania gospodarki przed akcesją. Ale tych reform Polska potrzebuje niezależnie od planów wobec euro. Dobrze byłoby więc, aby prezes Belka kładł większy nacisk na potrzebne Polsce reformy.

A jakieś inne wnioski dla Polski z zamieszania na Wschodzie wynikają?

Dostrzegam dwa wnioski. Po pierwsze, to, co było przedtem bardzo ważne – a mianowicie przyśpieszenie reform, bez których Polska będzie zmierzać ku pełzającej gospodarce – wobec doświadczenia ukraińskiego stało się jeszcze ważniejsze. No bo z czego się biorą np. pieniądze na lepszą armię, jak nie z szybkiego wzrostu? Po drugie, trzeba ocenić dotychczasowe postępowanie w odniesieniu do eksploatacji gazu łupkowego. Zmarnowano parę lat, uprawiając jednocześnie propagandę „polskiego" łupka. Bo – moim zdaniem – do tej pory to był jeden wielki pic. Wiele mówiono o tym, na co pójdą pieniądze z wydobycia tego gazu, a działania nie dawały na to szans. Do szczytów absurdu należało to, że jeden z byłych ministrów zapędzał przedsiębiorstwa publiczne do wydobywania łupku, a przecież wiadomo, że do tego trzeba mieć jakieś kompetencje: finansowe i technologiczne. Dlaczego do niedawna wiceministrem odpowiedzialnym za łupki był Piotr Woźniak, któremu przypisywano inicjatywy, wskutek których szanse na łupki były mizerne?

Ukraina otrzyma od MFW nawet 18 mld dolarów pomocy finansowej, pod warunkiem, że przeprowadzi pewne reformy gospodarcze, m.in. ograniczy sferę budżetową, uwolni kurs hrywny i zmniejszy subsydiowanie energii. Czy te reformy i ta pomoc wystarczą, by uczynić z Ukrainy normalną gospodarkę rynkową?

Reformy są Ukrainie niezbędne. Stosunek wydatków budżetowych do wartości PKB sięga tam około 50 proc., a więc jest jeszcze wyższy niż w Polsce, a nawet niż w dużo zamożniejszych Niemczech. Na Ukrainie same emerytury pochłaniają 18 proc. PKB, i to nie dlatego, że są wysokie, tylko dlatego, że wiek emerytalny jest niski. Ukraiński budżet obciążają też duże subsydia do gazu i ciepła kupowanego przez gospodarstwa domowe. Te dopłaty przyczyniają się do wzrostu importu gazu przez Ukrainę i w efekcie zwiększają jej uzależnienie od Rosji. Z tego można i należy wyjść.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości