Jak widać po zapowiadanej przez sondaże frekwencji, wybory do Parlamentu Europejskiego nie wzbudzają w narodzie większego entuzjazmu. Trudno się dziwić: Bruksela (i Strasburg) są daleko, w mediach to, czym zajmuje się PE raczej nie hula, a przede wszystkim nie jest on w końcu areną mitycznych zmagań między PO i PiS-em, które - niezależnie od narzekań - zawsze rozpalają emocję wyborców. Nie pomaga też fakt, że choć Parlament Europejski formalnie ma całkiem spore uprawnienia i wpływ na naszą codzienność (choć w mało spektakularny sposób), to jest często tylko maszynką do przegłosowywania tego, co zaproponuje w swojej mądrości unijny "rząd" - Komisja Europejska.
Aby zatem pokonać ciężki opór materii, trzeba jakoś te wybory uatrakcyjnić i udramatycznić. Pokazać, że są ważne - nawet jeśli do końca takie nie są. Dość ciekawe - i dość komicznie - zrobił to sztab wyborczy PO wraz z nieśmiertelnym Władysławem Bartoszewskim. W klipie z udziałem polityka, "kwestia głosować czy nie głosować" jawi się jako epicki, epokowy, wybór , tak dramatyczny jak wybór między dobrem, a złem - o czym zaświadcza dramatyczna i dynamiczna muzyka rodem z filmów akcji i sugestywne grożenie palcem Bartoszewskiego.
W tę samą, iście tolkienowską narrację decydującego starcia poszedł również Jan Hartman, który na swoim blogu na stronach "Polityki" (swoją drogą, czy to nie kuriozum, że tygodnik udostępnia swoje strony wyborczej propagandzie za darmo?) uderza w tony rozbuchanego, nadętego i ostatecznie niemiłosiernie nudnego patosu. W trosce o cytujemy tylko fragmenty jego odezwy, płomiennej jak u Fidela Castro - i takoż ciekawej.
Za miesiąc, my, Europejczycy, zdecydujemy, czy chcemy iść na prawo, czy chcemy iść na lewo (...) Są to rozstrzygnięcia o wiele bardziej istotne, niż „ups and downs” głównych partii w wyborach do parlamentów krajowych. Albo idziemy dalej z tą Europą, albo zatrzymujemy proces integracji. Taka jest stawka. (...)Za miesiąc, my, Europejczycy, zdecydujemy, czy chcemy iść na prawo, czy chcemy iść na lewo. Wyścig wyborczy do Parlamentu Europejskiego jest wyrównany i naprawdę nie wiadomo, kto będzie miał w PE większość. Tym samym nie wiemy, kto będzie Przewodniczącym Komisji Europejskiej i jakie stronnictwa polityczne reprezentować będą nowi komisarze. A są to rozstrzygnięcia o wiele bardziej istotne, niż „ups and downs” głównych partii w wyborach do parlamentów krajowych. Albo idziemy dalej z tą Europą, albo zatrzymujemy proces integracji. Taka jest stawka.