Na początku kadencji łatwiej tego uniknąć, lecz pośpiech legislacyjny oraz chęć przegłosowania przed wyborami kolejnych ustaw sprawiają, że dochodzi do absurdów.

Tak było właśnie z głosowaniem nad wprowadzeniem do ordynacji podatkowej zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść obywatela. Głosowanie to pokazało w dodatku, że w polityce liczy się nie tylko treść uchwalonych przepisów, ale również i forma, czyli okoliczności. Bo z nielicznymi wyjątkami (np. dziewięciu posłów PiS) za wprowadzeniem tej zasady głosowali wszyscy posłowie.

Sęk w tym, że Waldemar Pawlak z PSL zgłosił poprawkę przywracającą nieco szerszą klauzulę rozstrzygania wątpliwości na rzecz podatnika, która miała brzmienie zaproponowane kilka miesięcy temu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ministerstwo Finansów tej szerszej formule się sprzeciwiało, więc wszyscy posłowie Platformy zagłosowali przeciw niej. PO przegrała jednak głosowanie – przeciw przepisowi własnego prezydenta – ponieważ wszystkie pozostałe kluby opowiedziały się za jej przyjęciem.

Zamiast więc świętować sukces, jakim jest przyjęcie korzystnego dla przedsiębiorców i zwykłych obywateli przepisu, Platforma musiała się tłumaczyć. Choć nie była to sprawa kluczowa, przeciwnicy PO dostali do ręki kolejny oręż przeciwko partii rządzącej.

Warto też spojrzeć na przyjętą w piątek klauzulę w szerszy sposób. Dając podatnikowi przywilej do rozstrzygania sprzeczności w prawie podatkowym na jego korzyść, posłowie – a pośrednio głowa państwa – oficjalnie wyrazili wotum nieufności do polskiego systemu prawnego, szczególnie w obszarze podatków. Przyznali bowiem, że przepisy, które oni sami uchwalali, a prezydent podpisywał, wzajemnie się wykluczają i bywają sprzeczne. Dobra informacja dla podatników jest więc zarazem fatalną informacją dla naszego państwa.