Negocjacje w sprawie zakończenia trwającej od ponad trzech lat wojny w Ukrainie ruszyły, gdy Donald Trump niedługo po swojej inauguracji podniósł słuchawkę i po raz pierwszy (przynajmniej oficjalnie) zadzwonił 12 lutego do Władimira Putina (a następnie do Wołodymyra Zełenskiego). W międzyczasie doszło do awantury w Białym Domu z udziałem prezydenta Ukrainy, a następnie kolejnej rozmowy telefonicznej prezydentów USA i Rosji.
Coraz bardziej rozkręca się amerykańska „dyplomacja wahadłowa” w stylu Henry’ego Kissingera – Waszyngton najpierw rozmawia z jedną stroną konfliktu, następnie idzie do drugiej, a później, porównując stanowiska, próbuje znaleźć jakąkolwiek przestrzeń dla kompromisu. Wygląda na to, że po ostatnich trzydniowych negocjacjach w Rijadzie ta przestrzeń, choć bardzo niewielka, została nakreślona.