Oczywiście poza samymi Ukraińcami, którzy zdecydowali się na bardzo ciekawe posunięcie. Nasi wschodni sąsiedzi nominowali jako swoją kandydatkę na Eurowizję urodzoną w Kirgistanie krymską Tatarkę – Zuzannę Dżamaladinową, której rodzina była deportowana do Azji Środkowej w 1944 roku. Tatarska piosenkarka będzie wykonywała podczas konkursu piosenkę, która opowiada właśnie o tamtych tragicznych dla narodu tatarskiego wydarzeniach. Nominacja Tatarki jest nieprzypadkowa, ma wyraźny wydźwięk polityczny. Mniejszość tatarska na Krymie zdecydowanie sprzeciwiała się aneksji półwyspu przez Rosję. Piosenka opowiadająca o cierpieniu, które spotkało ten naród ze strony Rosjan, w oczywisty sposób nawiązuje do najnowszych wydarzeń z historii Ukrainy.

Rozproszenie Tatarów, którego dokonały władze radzieckie trwa zresztą po dziś dzień. Wielu z nich nadal nie wróciło do swojej ojczyzny, tylko zamieszkuje poradzieckie republiki Azji Środkowej. Teraz, kiedy Krym znajduje się pod władzą Rosji, na pewno sytuacja ta nie ulegnie zmianie na korzyść.

Polska nie powinna dokładać się do międzynarodowej znieczulicy, która sprawia, że o losie półwyspu wszyscy milczą. Sprawa ta powinna być podnoszona przy każdej okazji. Jak konieczność zniszczenia Kartaginy, o której mówił Katon. Milczenie w sprawie Krymu to sukces imperialnego putinizmu. Warto będzie też wyrazić poparcie dla tatarskiej reprezentantki Ukrainy podczas Eurowizji, co doda sensu temu skądinąd często żenującemu konkursowi.