W sprawie ustawy o komisji kapturowej, jak nazywam komisję ds. rosyjskich wpływów, jedno zaskakuje: dlaczego tak wielu nagle obudziło się dopiero teraz. Projekt ustawy był w Sejmie od miesięcy. Trafił tam na początku grudnia ubiegłego roku. Alarmować należało od dawna. Ja sumienie mam czyste – o tym, co z tej ustawy wynika i jak groźna jest koncepcja powołania na jej podstawie swego rodzaju kapturowego sądu, pisałem już w styczniu. Zaskakuje i to, że prezydent postanowił ustawę podpisać – bo wysłanie jej do kontroli następczej w Trybunale Konstytucyjnym jest jedynie mało znaczącą figurą retoryczną.