Jarosław Myjak: Zamilczenie historii

Jeśli opowieść o bohaterach snuta przez władzę ma zamazywać grzechy okupacji, to trudno to zaakceptować.

Publikacja: 04.05.2023 03:00

Jarosław Myjak: Zamilczenie historii

Foto: Bundesarchiv, Bild 183-N0827-318 / CC-BY-SA 3.0

27.V.1944, sobota: Jezus Marja, jak ja drżę – że zwycięstwo bolszewicko-angielskie mogłoby oddać znowu Polskę w ręce Żydów. Na myśl, że nasze miasteczka mogłyby sie znów zamrowić tym posępnym czarnym tłumem – wszystko nam z rąk wydzierającym – zimny dreszcz mnie przechodzi i żyć się nie chce.

27.I.1945, również sobota: Trapią mnie też posępne rozmyślania - cierpię na myśl, że Żydzi pod protekcją Rosji mogą znów zawładnąć życiem gospodarczem kraju - co by to za piekielna krzywda była - A nie wolno nam będzie zabronić im, by tu mieszkali (…)

Tak wyglądały resentymenty czołowej polskiej pisarki, nominowanej do Nobla. Generacje Polaków uczyły się z jej książek kochać ojczyznę. Swoje słowa Maria Dąbrowska zapisała już po Zagładzie. Zna je jednak w wolnej Polsce pewnie z 300 osób, bo taki był nakład pierwszego bez skreśleń wydania jej „Dzienników” przez PAN w 2009 r.

Polskie tabu

Wyparto świadomość, że w XX w. polscy patrioci, a nawet bohaterowie, byli często ostrymi antysemitami. Tak jak i masy ludowe. Podobnie działo się w tych krajach Europy, które odzyskały niepodległość. Większość dążyła tam do ujednolicenia narodowego, zwano to „odżydzaniem”. Antysemityzmu nie uniknęły społeczeństwa Zachodu. Jednak Zagłada, będąca jego konsekwencją, doprowadziła tam do bezwzględnego potępienia każdej postaci antysemityzmu. Tak nie stało się w naszym regionie.

Czytaj więcej

Ciąg dalszy debaty o Holokauście. Oszukana symetria

W wolnej Polsce Barbarze Engelking, badaczce dziejów Żydów, nie wolno wyrazić naukowej oceny postaw Polaków wobec Zagłady, że „można było mieć nadzieję, że będą się inaczej zachowywać, że będą neutralni, że będą życzliwi, że nie będą do tego stopnia wykorzystywać sytuacji i nie będzie tak rozpowszechnionego szmalcownictwa”. Władza obrała rolę policjanta pamięci historycznej: „Obrażanie Polaków i narodu polskiego – największej ofiary II wojny światowej – nie jest rolą polskich naukowców utrzymywanych z pieniędzy państwowych”. Dlaczego minister edukacji i popierający go premier, ośmielają się wygłaszać takie sądy? Dlaczego, jak twierdzi, „masowo dzwonią do niego Polacy, którzy nie życzą sobie być obrażani”?

Przyczyną może być proces propagandowego zakłamywania antysemityzmu w Polsce i tuszowania kompromitujących kart historii. Tak władze chcą utrwalić świadomość, że polscy bohaterowie i reszta społeczeństwa, z nielicznymi wyjątkami, godnie przechodzić mieli dziejowe próby. Czy jest więc winą dużej części naszego społeczeństwa, że nie chce przyjąć do wiadomości trudnych prawd?

Co począć, gdy tabu uniemożliwia szersze ujawnianie treści niewygodnych nawet w wolnym kraju? Sądzę, że służy ono utrwaleniu mitu o wyższości moralnej Polaków nad innymi narodami. Ma być ona skutkiem polskiej martyrologii. Dla niej konkurentów być nie może. Męczeństwo w wyobraźni religijnej uszlachetnia. Rysy na tym obrazie byłyby bluźnierstwem. Ilekroć władza mówi o Zagładzie, to zawsze musi wspomnieć Polaków pomagających Żydom. Czy takie podejście nie wpływa na stan wiedzy społeczeństwa o swoich przodkach?

Moralna deprawacja

Nad krajami Europy Środkowo-Wschodniej ciąży jeszcze cień Zagłady. Rzecz nie w obojętności i braku heroizmu. Ten ostatni nie jest normą społeczną i nie wyznacza powszechnie obowiązujących standardów zachowania. Nie można wymagać bohaterstwa od nikogo, poza sobą samym. Chodzi o udział w donosach, zabójstwach i grabieży. W przekazie publicznym oszczędza się społeczeństwu polskiemu urywków z pierwszego raportu Karskiego odnalezionego w amerykańskich archiwach przez Davida Engela: „»Rozwiązanie kwestii żydowskiej przez Niemców« jest czymś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się zgodnie Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa (…) stosunek Polaków do Żydów jest przeważnie bezwzględny, często bezlitosny. Korzystają z uprawnień jakie sytuacja im daje. Wykorzystują po wielokroć te uprawnienia, często nadużywając je nawet. Zbliża ich to w pewnym stopniu do Niemców”.

Opowieść o heroicznych czynach polskich Sprawiedliwych nie powinna przesłaniać obrazu moralnej deprawacji, jaką niosła ze sobą okupacja. Stworzyła ona niespotykane dotąd okoliczności: Żydzi całkowicie wyjęci zostali spod prawa. Dawało to możliwości i wzbogacenia się, i udziału w usunięciu niechcianej grupy społecznej. Pomagało im natomiast niewielu. Oto zapis Dąbrowskiej: „...dlaczego tak malo dzieci żydowskich ocalało? (…) Odpowiedziałam: Ratowała głównie inteligencja, a ta nie stanowi większości narodu. Ratowała inteligencja, duchowieństwo katolickie, klasztory”.

Wyrażając hołd bohaterskim Sprawiedliwym, tym z miast i wsi, można pytać, dlaczego tak liczni inni nie poniechali czynów nikczemnych. Przed kim uciekinierzy z gett kryli się w lasach? Kto urządzał na nich polowania?

Dąbrowska w sierpniu 1956 odnotowała relację rodzinną z dawnego zaścianka Lipki: “Ludność Lipek żyła podobno przez wieki w zgodzie i przyjaźni z miejscowymi i stoczańskimi Żydami. Gdy agitacja endecka dotarła do Lipek, zaczęły sie ekscesy w stosunku do żydowskich mieszkańców. Sympatyczni Lipczanie lali im naftę do cukru i do soli, podpalali sklepiki, aż w końcu wysiudali całą ludność żydowską z Lipek. Surowiec na aprobatę polityki Hitlera był gotów. I gdy potem Niemcy strzelali do Żydów, Lipczanie dobijali niedostrzelonych. Wyszukiwali nawet kryjących sie po lasach, aby ich zabić. Z ludzi można zrobić wszystko, ale najłatwiej - bestie”.

Dlaczego więc ukrywający się bali się wyjść na ulicę? Wyjrzeć nieostrożnie przez okno? Dlaczego kryjówki zmieniano tak często? Dlaczego częściej pomagano “swoim”?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Engelking, Świrski i Monika Olejnik

Irena Sendlerowa wyjawiła: „Uzyskiwaliśmy pomoc jedynie pod pretekstem akcji patriotyczno-polskiej. Nauczeni doświadczeniem, nie ujawnialiśmy, że dzieci są żydowskie, podawaliśmy jedynie, że są to dzieci polskie”.

Kto mógł uciekinierów z gett w mig rozpoznać po ich rysach i wyrządzić im krzywdę? Dlaczego Sprawiedliwi wobec narodów świata to tylko ci, którzy nie pobierali gratyfikacji za przechowywanie?

Ile polskich rodzin wzbogaciło się: za bezcen przejęło majątek żydowski lub weszło w jego posiadanie? Ilu zasiedlało mieszkania, domy, warsztaty pracy, przedmioty codziennego użytku, gdy Żydzi jadący na spotkanie Zagłady nie zostali wepchnięci jeszcze do wagonów?

Zuzanna Ginczanka, poetka, wydana przez dozorczynię Chominową pisała przed śmiercią:

“Niech (…) zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:

Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze —

Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku

Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota

W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.

O, jak będzie się palić w ręku im robota!”

Goście i gospodarze

Opowieść władzy o „obrażaniu Polaków” zakorzeniona jest w fabułach lat PRL: Zagładę pojmowano jako fragment eksterminacji narodu polskiego. W Auschwitz-Birkenau poza Polakami ginąć mieli Francuzi, Niemcy, Węgrzy, Grecy, Rosjanie czy wreszcie Żydzi, którzy mieli być tylko jedną z grup etnicznych mordowanych w obozie.

Gdy w „Wielkiej encyklopedii powszechnej” dokonano rozróżnienia na obozy koncentracyjne i zagłady oraz przyznano, że w tych ostatnich w 99 proc. ginęli Żydzi, komunistyczne władze usunęły redaktorów i nakazały subskrybentom wklejenie nowej strony, nadesłanej pocztą. Zmienione hasło wskazywało, że obozy służyły biologicznemu wyniszczeniu narodu polskiego, jeńców radzieckich i w trzeciej kolejności Żydów. Przeszłość pozostała zamazana, nieprzerobiona.

Z badań CBOS z 2005 r. wynika, że tylko 17 proc. Polaków Auschwitz kojarzy się jako miejsce zagłady Żydów. 37 proc. uważa obóz jako miejsce zagłady Polaków. Współczesne obliczenia Muzeum Auschwitz-Birkenau wykazują, że w obozie zginęło 1,1 mln ludzi, z czego zdecydowaną większość stanowili Żydzi (ok. 960 tys.).

Chylę czoła przed uczciwymi i szlachetnymi z lat okupacji. Doceniam misję tych, którzy dają świadectwo o Polakach ratujących Żydów. Czy mogłoby to stać się drogą do wykorzenienia antysemityzmu? Dąbrowska pisała: „Zawsze warto dowieść człowiekowi, że jest szlachetniejszy niż bywa”. Ale jeśli miałoby to posłużyć władzy do zamazania historii okupacji, to trudno to zaakceptować.

Jest jeszcze jedna ponura konstatacja: obecna władza zdaje się gromić za „antypolskość” tych badaczy historii, u których identyfikuje pochodzenie żydowskie. Bożena Keff zauważyła, że „Żydzi w polskiej narracji są w pozycji gościa. Gość stosować się ma do zasad gospodarza, właściciela swojego kraju. Zapalnym punktem obowiązków gościa są opinie na temat postaw Polaków – gospodarzy w czasie Zagłady: gość musi podzielać polski punkt widzenia, musi wyznawać zasadę symetryzmu cierpień i symetryzmu agresji, powinien postępować polubownie i nie roszczeniowo. Gość powinien być dyskretny i wdzięczny”.

Myślący inaczej pewnie stawia się poza granicami narodowej wspólnoty. Ale za to jakiegoż dostarcza „złota propagandowego” przed nadchodzącymi wyborami.

Autor jest adwokatem i menedżerem

27.V.1944, sobota: Jezus Marja, jak ja drżę – że zwycięstwo bolszewicko-angielskie mogłoby oddać znowu Polskę w ręce Żydów. Na myśl, że nasze miasteczka mogłyby sie znów zamrowić tym posępnym czarnym tłumem – wszystko nam z rąk wydzierającym – zimny dreszcz mnie przechodzi i żyć się nie chce.

27.I.1945, również sobota: Trapią mnie też posępne rozmyślania - cierpię na myśl, że Żydzi pod protekcją Rosji mogą znów zawładnąć życiem gospodarczem kraju - co by to za piekielna krzywda była - A nie wolno nam będzie zabronić im, by tu mieszkali (…)

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami