Zakończona niedawno - druga w ciągu roku – wizyta urzędującego prezydenta USA Joe Bidena jest dobrą okazją, by przybliżyć fenomenalną część polsko-amerykańskiej historii z rodzinnego stanu przywódcy Ameryki.
We wspólnych działaniach Polonii w Delaware zawsze było widoczne poczucie wspólnoty. Pozwoliło to wpłynąć na zmiany w polityce amerykańskiej z korzyścią dla Polski i może być inspirującym przykładem dla różnych przyszłych działań Polonii, nie tylko w USA, ale i na całym świecie.
Dwa tysiące głosów
Delaware – niewielki stan nad Atlantykiem, w którym wychowywał się, stawiał pierwsze kroki polityczne i do tej pory mieszka Joe Biden. Pierwszą zwycięską kampanię polityczna do parlamentu (County Council) hrabstwa New Castle przeprowadził w 1970 r. Wygrał niewielką przewagą – ledwo 2 tys. kart wyborczych. Okazało się, że były to głosy Amerykanów polskiego pochodzenia z lokalu wyborczego przy parafii św. Jadwigi w polskiej dzielnicy Hedgeville w Wilmington – największym mieście stanu. Zostały one podliczone i przekazane do komisji wyborczej jako ostatnie. Na te wyniki czekał niecierpliwie i kandydat Joe Biden, i jego sztab wyborczy.
Obecny prezydent wspomina o tym w swojej autobiograficznej książce „Promises to Keep”. Wdzięczność za tę pomoc Polonii wyrażał w czasie licznych spotkań z nią – podkreśla przedstawiciel Polonii Thomas Duszak. Biden wygrał dokładnie z przewagą 2381 głosów.
Czytaj więcej
Wizyta Joe Bidena w Kijowie skojarzyła mi się z wyprawą Lecha Kaczyńskiego do Tbilisi. Obydwaj zrobili to, czego Putin bardzo nie lubi – postawili mu się.