Współczesna muzyka popularna chce być miła. Ją taki jazz zaskakuje i denerwuje. Tym charakteryzuje się kultura masowa. Pragnie brzmieć w przystępny sposób. Lekkość. Wtedy melodie uchodzą za ludzkie.
Jazz żyje po drugiej stronie kultury. Czasami jest poszukujący, skomplikowany i zaskakujący. Słuchaczy takiego rytmu widać raczej rzadko. No, chyba że tancerzy lindy hopu. Oni jednak najczęściej są zamknięci w lokalach, nie rzucają się w oczy. Mało jest takiej muzyki w miejscach publicznych, tam nie pojawiają się, chociażby ekwilibrystyczni Erroll Garner czy Oskar Peterson. Gdyby tak było, to przestrzeń masowa świeciłaby pustkami lub zwykli ludzie wprost daliby wyraz swojemu niezadowoleniu. Nie ten rytm, nie te oczekiwania. Słysząc pianistyczny "Whispering" Garnera trudno się skupić na jakiejkolwiek nucie. Utwór ten zadziwia już w pierwszych sekundach, rzuca słuchacza w objęcia niemalże przypadkowych dźwięków. Jest jak obraz namalowany z plam, które dopiero z oddali mogą ułożyć się w jakiś zrozumiały pejzaż. Wciąż niewyraźny, bo na tym przecież polega muzyczny impresjonizm. Więcej widać dopiero po czasie. Jednak najpierw trzeba się przemóc i wysłuchać trudnego utworu kilka razy. A nie jest to przyjemne i skoczne jak weselna nuta.
Wiele jest takich utworów. Jazz przypomina herbatę. Musi minąć trochę czasu, zanim będziemy rozsmakowani w rożnych gatunkach. Niektóre liście pachną pięknie i owocowo, inne tylko znośnie, jak trawa. Są też takie ze zniechęcającą wonią gnijącego siana lub butwiejącej ziemi. Nie odbiera to im jednak smaku, przeciwnie, to dzięki tej różnorodności są jedyne w swoim rodzaju. Mają charakter, który czeka na odkrycie. Kiedy to się stanie, odmienność zaczyna smakować, a niepewność znika. Pojawia się urok specyficznej nieznośności. Na szczęście, podobnie jak wyszukany jazz, takie mają być.
Czytaj więcej
Michael Bublé, Justin Bieber, Robbie Williams, Peter Gabriel, Joe Satriani, Def Leppard zagrają w Polsce zimą i wiosną.