Szymon Maj: Ten nieznośny jazz

Dźwięki z Nowego Orleanu nie zaskakują. Pod warunkiem, że się je zna i kojarzy. Są improwizowane, czarujące i czasami męczą swoją chaotycznością. Ale takie mają być.

Publikacja: 26.01.2023 15:38

Szymon Maj: Ten nieznośny jazz

Foto: Adobe Stock

Współczesna muzyka popularna chce być miła. Ją taki jazz zaskakuje i denerwuje. Tym charakteryzuje się kultura masowa. Pragnie brzmieć w przystępny sposób. Lekkość. Wtedy melodie uchodzą za ludzkie.

Jazz żyje po drugiej stronie kultury. Czasami jest poszukujący, skomplikowany i zaskakujący. Słuchaczy takiego rytmu widać raczej rzadko. No, chyba że tancerzy lindy hopu. Oni jednak najczęściej są zamknięci w lokalach, nie rzucają się w oczy. Mało jest takiej muzyki w miejscach publicznych, tam nie pojawiają się, chociażby ekwilibrystyczni Erroll Garner czy Oskar Peterson. Gdyby tak było, to przestrzeń masowa świeciłaby pustkami lub zwykli ludzie wprost daliby wyraz swojemu niezadowoleniu. Nie ten rytm, nie te oczekiwania. Słysząc pianistyczny "Whispering" Garnera trudno się skupić na jakiejkolwiek nucie. Utwór ten zadziwia już w pierwszych sekundach, rzuca słuchacza w objęcia niemalże przypadkowych dźwięków. Jest jak obraz namalowany z plam, które dopiero z oddali mogą ułożyć się w jakiś zrozumiały pejzaż. Wciąż niewyraźny, bo na tym przecież polega muzyczny impresjonizm. Więcej widać dopiero po czasie. Jednak najpierw trzeba się przemóc i wysłuchać trudnego utworu kilka razy. A nie jest to przyjemne i skoczne jak weselna nuta.

Wiele jest takich utworów. Jazz przypomina herbatę. Musi minąć trochę czasu, zanim będziemy rozsmakowani w rożnych gatunkach. Niektóre liście pachną pięknie i owocowo, inne tylko znośnie, jak trawa. Są też takie ze zniechęcającą wonią gnijącego siana lub butwiejącej ziemi. Nie odbiera to im jednak smaku, przeciwnie, to dzięki tej różnorodności są jedyne w swoim rodzaju. Mają charakter, który czeka na odkrycie. Kiedy to się stanie, odmienność zaczyna smakować, a niepewność znika. Pojawia się urok specyficznej nieznośności. Na szczęście, podobnie jak wyszukany jazz, takie mają być.

Czytaj więcej

Międzypokoleniowy szał gwiazd

Tylko oswojony słuchacz, ten, który lubi muzykę nieoczywistą, znajduje przyjemność w nieprzyjemności kultury masowej. Dla niego Jean Sibelius nigdy nie będzie monotonny. Ta paradoksalna stabilność w męczeniu słuchacza jest esencją muzyki dawnych kafejek i dźwięku trąbek. To ich czasami szokująca barwa. Podczas gdy kultura masowa szuka nowych kroków w starych śladach, najbardziej wysublimowani muzycy jazzowi dalej grają swoje "Summertime", "Autumn in New York", "In a Sentimental Mood", "Yesterdays", "St. James Infirmary", "I've Found a New Baby", "Blue Skies", "Shiny Stockings" i setki innych standardów. Prawie oswojonych, bo do wizyt pod strzechami im wciąż daleko.

Współczesna muzyka popularna chce być miła. Ją taki jazz zaskakuje i denerwuje. Tym charakteryzuje się kultura masowa. Pragnie brzmieć w przystępny sposób. Lekkość. Wtedy melodie uchodzą za ludzkie.

Jazz żyje po drugiej stronie kultury. Czasami jest poszukujący, skomplikowany i zaskakujący. Słuchaczy takiego rytmu widać raczej rzadko. No, chyba że tancerzy lindy hopu. Oni jednak najczęściej są zamknięci w lokalach, nie rzucają się w oczy. Mało jest takiej muzyki w miejscach publicznych, tam nie pojawiają się, chociażby ekwilibrystyczni Erroll Garner czy Oskar Peterson. Gdyby tak było, to przestrzeń masowa świeciłaby pustkami lub zwykli ludzie wprost daliby wyraz swojemu niezadowoleniu. Nie ten rytm, nie te oczekiwania. Słysząc pianistyczny "Whispering" Garnera trudno się skupić na jakiejkolwiek nucie. Utwór ten zadziwia już w pierwszych sekundach, rzuca słuchacza w objęcia niemalże przypadkowych dźwięków. Jest jak obraz namalowany z plam, które dopiero z oddali mogą ułożyć się w jakiś zrozumiały pejzaż. Wciąż niewyraźny, bo na tym przecież polega muzyczny impresjonizm. Więcej widać dopiero po czasie. Jednak najpierw trzeba się przemóc i wysłuchać trudnego utworu kilka razy. A nie jest to przyjemne i skoczne jak weselna nuta.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości