Opozycja przedstawiła listę poprawek do ustawy o Sądzie Najwyższym, uzgodnionych i – jak podkreślali politycy – niezbędnych, by z czystym sumieniem móc za nią zagłosować. W środę rano miały zostać przedstawione podczas wspólnej konferencji, ale ta została odwołana. Wystąpili tylko liderzy klubów z ogólnymi deklaracjami. Nieoczekiwanie pół godziny później przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zwrócił się do rządu, mówiąc m.in.: „Ten spór zakończcie dziś i jutro opozycja umożliwi wam bez żadnego problemu przyjęcie tej niedoskonałej ustawy, ale jeśli ona może wystarczyć, jak pan premier Morawiecki twierdzi, (...) cała opozycja na pewno nie będzie temu przeszkadzać i tego blokować”.
Czytaj więcej
Ruszyły prace nad ustawą, która ma odblokować unijne fundusze. Politycy PiS przekonują, że nowe prawo o Sądzie Najwyższym może wkrótce zostać przyjęte.
Czy to znaczy, że opozycja umożliwi PiS uchwalenie ustawy o SN, nawet jeśli jej poprawki nie zostaną przyjęte? Opozycyjni posłowie, nawet ci z KO, nie kryli w kuluarach zaskoczenia miękką deklaracją lidera PO. Przecież rozdźwięk, do jakiego doszło podczas głosowania nad odesłaniem projektu do komisji między PiS i ziobrystami, wcale nie znaczy, że ponownie zjednoczona podczas posiedzenia komisji prawica nie odrzuci wszystkich poprawek opozycji. Co wtedy? Czy według Tuska mimo to „należy przyjąć tę niedoskonałą ustawę”?
A co opozycja ma zrobić, jeśli obóz władzy przyjmie nowe poprawki, mające ukoić gniew prezydenta i zażegnać groźbę jego weta, czyli złagodzi projekt, który miał być tak dogadany z Unią, że nie wolno zmienić w nim ani przecinka? Wstrzymać się od głosu?
Jeśli do wyborów opozycja ma udowodnić elektoratowi, że umie ze sobą współpracować i bez problemu utworzy nowy rząd, żaden z liderów nie powinien pozwalać sobie na budowanie przewagi nad resztą kosztem wspólnej strategii. Skoro wartością jest jedność i wszyscy mają być dumni, że tak sprawnie razem pracują, to stanowisko opozycji powinno być wspólne, tak jak i konferencje, podczas których się je prezentuje. Tym bardziej że losy ustawy o SN ważą się w Sejmie i teraz to tam powinno znajdować się centrum decyzyjne.