Andrzej Szeptycki: Ukraina wygra wojnę, jeśli odzyska Krym

Reintegracja Półwyspu Krymskiego z Ukrainą będzie prawdziwą miarą prymatu zasad cywilizowanego świata nad rosyjskim barbarzyństwem – pisze politolog.

Publikacja: 21.09.2022 13:09

Rosyjski okręt u wybrzeży Krymu

Rosyjski okręt u wybrzeży Krymu

Foto: PAP/EPA/SPUTNIK

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 210

Ukraińcy słusznie przypominają, że rosyjska agresja nie rozpoczęła się 24 lutego 2022 r., ale osiem lat wcześniej – bezpośrednio po sukcesie proeuropejskiej Rewolucji Godności, która doprowadziła do obalenia Wiktora Janukowycza. Ziemie okupowane przez Rosję stanowiły w czerwcu 2022 r. ok. 20 proc. terytorium Ukrainy – po niedawnej skutecznej kontrofensywie ukraińskiej w obwodzie charkowskim jest to teraz nieco mniej.

Terytoria te można podzielić na kilka kategorii. Są to, po pierwsze, Krym i wyodrębniony z niego pod względem administracyjnym Sewastopol, które zostały zajęte przez Rosję na przełomie lutego i marca 2014 r. i bezprawnie włączone w skład Federacji Rosyjskiej. Po drugie, tzw. Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe – wspierane przez Rosję parapaństwa utworzone wiosną 2014 r. na części terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego; to właśnie wsparcie ich, w szczególności dążenie do włączenia całości obu obwodów w skład DRL i ŁRL, było oficjalną przyczyną rosyjskiego ataku na Ukrainę na początku tego roku. Po trzecie, terytoria, które znalazły się pod rosyjską okupacją w wyniku rosyjskich działań wojennych prowadzonych od lutego 2022 r.

Czytaj więcej

Andrzej Łomanowski: Putin dzięki mobilizacji uzyska znaczną przewagę liczebną. Ale nie teraz

Odpowiedzialność Zachodu

Celem Ukrainy jest powrót do uznanych przez społeczność międzynarodową – w tym przez Rosję pod rządami Borysa Jelcyna – granic z 1991 r., czyli odzyskanie kontroli nad wszystkimi utraconymi ziemiami. Kluczową rolę odgrywa w tym kontekście Półwysep Krymski. To właśnie w 2014 r. Rosja po raz pierwszy w tak oczywisty sposób złamała podstawowe zasady prawa międzynarodowego, dokonując nielegalnej aneksji części terytorium sąsiedniego państwa. Nie uzasadniało tego ani przeprowadzone naprędce na półwyspie pseudoreferendum, którego wyniki miały niewiele wspólnego z rzeczywistymi nastrojami społecznymi, ani przywołana przez Rosję zasada samostanowienia narodów (nie ma „narodu krymskiego”, który mógłby z tego prawa skorzystać), ani powoływanie się na rzekome analogie pomiędzy Krymem i Kosowem, nawet jeśli wojna NATO przeciwko w Jugosławii, która doprowadziła do secesji tej serbskiej prowincji, również była niezgodna z prawem.

Krym jest również ważny z perspektywy Ukrainy, bo ta oddała go właściwie bez żadnego oporu (wyjątkiem był pułkownik Julij Mamczur, którego jednostka przez kilka tygodni odmawiała poddania bazy w Belbeku). Taka postawa wynikała ze słabości kraju po rządach Janukowycza oraz Rewolucji Godności i z nadziei, że z Rosją można dojść do porozumienia oraz że oddanie jej Krymu zaspokoi rosyjskie apetyty.

Znaczącą rolę odegrało również stanowisko państw zachodnich, które naciskały na Ukrainę, by nie stawiała oporu rosyjskiej agresji na półwyspie. Zachód nie udzielił wówczas rzeczywistego wsparcia Ukrainie i dlatego jest moralnie współodpowiedzialny za aneksję Krymu przez Rosję.

Region specjalnego znaczenia

Reintegracja Krymu z Ukrainą – po odzyskaniu terytoriów DRL i ŁRL oraz tych zajętych przez Rosję po 24 lutego 2022 r. – będzie prawdziwą miarą zwycięstwa nie tylko Ukrainy i jej zachodnich partnerów, ale prymatu zasad cywilizowanego świata nad rosyjskim barbarzyństwem. Dlatego los półwyspu nie może stać się przedmiotem rozmów, ani nacisków na Ukrainę, by w imię szybkiego zakończenia konfliktu i ograniczenia liczby ofiar zgodziła się na jakiś kompromis z Rosją.

Czytaj więcej

Ukraiński wywiad: Rosyjskie władze okupacyjne ewakuują swoje rodziny z Krymu

W kwestii przynależności Krymu kompromisu być nie może. Dlatego społeczność międzynarodowa, zwłaszcza państwa zachodnie, musi w tej kwestii stać murem za Ukrainą. Przejawem tej solidarności było drugie spotkanie Platformy Krymskiej w sierpniu 2022 r., w którym – z powodów bezpieczeństwa w większości online – wzięli udział przedstawiciele 60 państw i organizacji międzynarodowych, nie tylko z Europy i obu Ameryk, ale również Azji i Afryki. Spotkanie to pokazało, że wobec rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie kwestia przyszłości Krymu pozostaje sprawą otwartą.

To deklaratywne poparcie może z czasem osłabnąć. Państwa zachodnie już zmagają się z kryzysem energetycznym związanym z ograniczeniem dostaw paliw kopalnych z Rosji, co może z czasem zmienić nastawienie tamtejszych społeczeństw do wojny rosyjsko-ukraińskiej. Działania wojenne zmierzające do odbicia Krymu utrudnią również uwarunkowania geograficzne – półwysep łączy z lądem tylko wąski Przesmyk Perekopski; ponadto Krym ma obecnie bezpośrednią łączność z terytorium Rosji dzięki Mostowi Krymskiemu rozciągającemu się ponad Cieśniną Kerczeńską. Dlatego Ukraińcy będą zapewne dążyć do zniszczenia tej przeprawy.

Putin jest obecnie krytykowany, bo przegrywa na Ukrainie; aneksja Krymu była jednak dla niego momentem politycznej chwały

Wreszcie trzeba pamiętać, że Krym odgrywa z perspektywy Rosji rolę szczególną ze względów historycznych (wojna krymska z lat 1853-1856, obrona Sewastopola w 1941 i 1942 r.), strategicznych (kontrola basenu Morza Czarnego) i sentymentalnych (wakacje na krymskich plażach). Dlatego właśnie półwysep został w 2014. nielegalnie anektowany i jest uważany za część terytorium Federacji Rosyjskiej. Rezygnacja z niego będzie więc z perspektywy Moskwy politycznie dużo trudniejsza niż w przypadku okupowanego Chersonia, czy Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych.

Rosyjska doktryna wojskowa z 2010 r. zakłada możliwość użycia broni jądrowej w przypadku agresji przeciwko Federacji Rosyjskiej z użyciem broni konwencjonalnej, gdy samo istnienie państwa jest zagrożone. Z pewnością prawdopodobieństwo użycia broni jądrowej jest małe, gdyż uczyniłoby z Rosji prawdziwego pariasa na arenie międzynarodowej. W przypadku dalszych porażek na froncie nie można jednak całkowicie wykluczyć takiego scenariusza, a zwłaszcza możliwości wykorzystania przez Kreml groźby użycia broni jądrowej, by doprowadzić do spadku poparcia zachodnich społeczeństw dla pomocy Ukrainie. Dlatego państwa zachodnie – zwłaszcza trzy mocarstwa jądrowe (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja) powinny zająć jednoznaczne stanowisko w kwestii ewentualngo użycia przez Rosję takiej broni i zapowiedzieć, że spotka się to z ich zdecydowaną reakcją, nie tylko polityczną, ale i militarną.

O czym rozmawiać z Moskwą

Można sobie zadać pytanie, co zmieniłoby w tej kwestii odsunięcie od władzy Władimira Putina. Należy sądzić, że niewiele. Putin jest obecnie krytykowany, bo przegrywa na Ukrainie; aneksja Krymu była jednak dla niego momentem politycznej chwały, gdy stał za nim cały naród. Zwrotu Krymu Ukrainie nie popiera nawet czołowy rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny. Gdyby Putina odsunęła od władzy „partia wojny”, co wydaje się bardziej prawdopodobne w krótkim okresie niż prawdziwy, oddolny bunt społeczny, stanowisko Rosji w kwestii krymskiej pozostanie tym bardziej niezmienne.

Czytaj więcej

Erdogan: Zajęte przez Rosję tereny muszą być zwrócone Ukrainie

Powrót Ukrainy do granic z 1991 r., włączając w to Krym, powinien być warunkiem minimum rozmów pokojowych z Rosją. Ryzykownym rozwiązaniem byłoby porozumienie zakładające przerwanie walk i późniejszą reintegrację półwyspu z Ukrainą (Chorwacja odzyskała w ten sposób część swych ziem z rąk serbskich po porozumieniach z Dayton w 1995 r.); jest bowiem wysoce prawdopodobne, że Rosjanie opóźnialiby przekazanie Krymu, a przy okazji zniszczyli wszelkie dowody swoich zbrodni i wywieźli z półwyspu, co tylko się da.

Nie oznacza to, że z Moskwą w ogóle nie należy rozmawiać. Przedmiotem negocjacji – najlepiej z udziałem państw trzecich, w tym krajów zachodnich – powinny być reparacje (choć wątpliwe, by Rosja chciała je płacić) czy osądzenie zbrodniarzy wojennych (o ile Federacja Rosyjska zechciałaby ich przekazać ukraińskiemu lub międzynarodowemu wymiarowi sprawiedliwości), ale nie granice Ukrainy.

O autorze:

Andrzej Szeptycki jest politologiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertem Instytutu Strategie 2050

Ukraińcy słusznie przypominają, że rosyjska agresja nie rozpoczęła się 24 lutego 2022 r., ale osiem lat wcześniej – bezpośrednio po sukcesie proeuropejskiej Rewolucji Godności, która doprowadziła do obalenia Wiktora Janukowycza. Ziemie okupowane przez Rosję stanowiły w czerwcu 2022 r. ok. 20 proc. terytorium Ukrainy – po niedawnej skutecznej kontrofensywie ukraińskiej w obwodzie charkowskim jest to teraz nieco mniej.

Terytoria te można podzielić na kilka kategorii. Są to, po pierwsze, Krym i wyodrębniony z niego pod względem administracyjnym Sewastopol, które zostały zajęte przez Rosję na przełomie lutego i marca 2014 r. i bezprawnie włączone w skład Federacji Rosyjskiej. Po drugie, tzw. Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe – wspierane przez Rosję parapaństwa utworzone wiosną 2014 r. na części terytoriów obwodów donieckiego i ługańskiego; to właśnie wsparcie ich, w szczególności dążenie do włączenia całości obu obwodów w skład DRL i ŁRL, było oficjalną przyczyną rosyjskiego ataku na Ukrainę na początku tego roku. Po trzecie, terytoria, które znalazły się pod rosyjską okupacją w wyniku rosyjskich działań wojennych prowadzonych od lutego 2022 r.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli