Zdort: Balcerowicz przebija mądrości Petru

Ten, kto dziś usiłuje przekonywać, że Magierowski jest jak Urban, powinien wylać sobie na głowę kubeł zimnej wody.

Aktualizacja: 10.07.2016 18:59 Publikacja: 10.07.2016 18:31

Zdort: Balcerowicz przebija mądrości Petru

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Wszyscy mniej więcej wiedzą, co Leszek Balcerowicz myśli na temat gospodarki i spraw społecznych. Można spierać się o jego recepty, o to, czy jego koncepcje miały coś wspólnego z wolnym rynkiem, czy raczej stworzyły idealne warunki dla powstania systemu oligarchicznego – ale wypowiedzi współtwórcy III RP na tematy ekonomiczne były liczne i wielokrotnie cytowane. Gorzej było, gdy chodzi o politykę i historię najnowszą. W tych kwestiach były wicepremier był zawsze wstrzemięźliwy, starał się rzadko wyrażać swoje opinie. Dając do zrozumienia, że go one nie interesują, że jest „ponad to”.

Skąd w takim razie moglibyśmy się dowiedzieć czegoś o inteligencji i ogólnej wiedzy Leszka Balcerowicza? Niektórzy utrzymywali, że poziom mentora można rozpoznać obserwując jego najwybitniejszego ucznia. Należałoby więc oceniać Balcerowicza wsłuchując się w słowa Ryszarda Petru. Ten, w odróżnieniu od swojego patrona, o polityce i historii lubi mówić i nie żałuje sobie – oraz nam -  wypowiedzi tyleż go kompromitujących, ile pokazujących braki erudycyjne i prostu pocieszne. 

Można jednak przekonywać, że Petru to wypadek Balcerowicza przy pracy. Że były prezes NBP nie miał tak wielkiego wpływu na swojego wychowanka, jak sądzono. Że tytan intelektu miał ucznia, który nie zdołał przyswoić ogromnej wiedzy i przejąć głębokiej mądrości swojego profesora. Że nie wolno oceniać wicepremiera po niemądrych słowach jego doradcy.

Parę dni temu jednak Leszek Balcerowicz w końcu odsłonił swoją wizję świata. Niestety, uznał, że powinien zacząć konkurować ze swoich wychowankiem. I od razu przebił tysiąckrotnie mądrości Ryszarda Petru. Napisał na Twitterze: „M. Magierowski odgrywa u Andrzeja Dudy rolę Jerzego Urbana”.

Marek Magierowski to rzecznik prezydenta. Wcześniej dziennikarz działów zagranicznych i ekonomicznych m.in. „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka”, „Rzeczpospolitej” (był w naszej gazecie zastępcą redaktora naczelnego) i tygodnika „Do Rzeczy”. To człowiek o ogromnej wiedzy, erudyta, poliglota, inteligent w najlepszym sensie tego znaczenia. W branżowym  miesięczniku Press ktoś kiedyś napisał, że nie wykorzystanie talentu Magierowskiego to największy grzech środowiska dziennikarskiego w Polsce.

Marek Magierowski zdawał sobie sprawę z tego, że w polskich mediach jego czas się kończy. Postanowił przejść na drugą stronę barykady, został najpierw doradcą prezydenta ds. międzynarodowych, potem rzecznikiem Andrzeja Dudy. Miał kilka wpadek, parokrotnie został przez dziennikarzy (przede wszystkim tych wspierających opozycję) potraktowany ostro, ale sam też potrafił wykazać, że zadawane mu pytania są tendencyjne, a zarzuty stawiane prezydentowi niesprawiedliwe.

To oczywiste, że stojąc po stronie Andrzeja Dudy, nie mógł dołączać do chóru jego krytyków, gdy coś mu się nie podobało, ale też potrafił bronić swojego szefa w sposób błyskotliwy, z wielką klasą i kulturą. Ostatnio skrytykował pisowską większość sejmową za pracę do godziny trzeciej w nocy – za tę wypowiedź w nieprzyjemny sposób zrugał go publicznie Jarosław Kaczyński.
Magierowski nigdy nie posunął się do propagandowych chwytów, których przecież także po stronie „dobrej zmiany” nie brakuje. Pracowicie buduje autorytet głowy państwa, co w sytuacji tak zmasowanych ataków opozycji i jej mediów łatwe nie jest.
Dlatego stwierdzenie, że były publicysta odgrywa rolę Urbana uważam za haniebne i trudno mi uwierzyć, że autorem tego wpisu jest taki autorytet III RP jak Leszek Balcerowicz. Niewiarygodne wydaje mi się, że zszedł on na poziom Stefana Niesiołowskiego. Czyżby twitterowe konto byłego szefa NBP przejął jego były asystent?

Nie wierzę w to także dlatego, że Balcerowicz na pewno dobrze pamięta, kim był Urban. Wszak w życiu przyszłego ministra finansów początek lat 80. to ważny okres – po latach gdy doradzał peerelowskiemu rządowi i pracował w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, wystąpił z partii komunistycznej i został doradcą „Solidarności”. Musi pamiętać konferencje prasowe rzecznika rządu z lat stanu wojennego, kłamstwa, oszczerstwa i bezwzględne szczucie na antykomunistyczną opozycję, ataki na Kościół, w tym na ks. Jerzego Popiełuszkę. Jerzy Urban był autorytetem i patronem esbeków, także tych, którzy zamordowali Popiełuszkę – o czym zresztą mówili oni sami w czasie procesu.

Ten, kto dziś usiłuje przekonywać, że Magierowski jest jak Urban, powinien wylać sobie na głowę kubeł zimnej wody. Jeśli to nie pomoże, powinien wybrać się do lekarza i poprosić o proszki na uspokojenie. A następnie przeprosić rzecznika prezydenta. Nawet jeśli dotychczas uważał, że zawsze ma rację.

Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców