Gdyby tak było, to dziesiątki przepisów karnych, które są nieszanowane (a Polacy w ogóle nie mają nazbyt wielkiego szacunku do prawa) byłoby przepisami martwymi i – wedle logiki Michała Szułdrzyńskiego – należałoby je po prostu wykreślić z kodeksów.

Polacy nie szanują ograniczeń prędkości? Wykreślić je z kodeksu drogowego. Polacy gotowi są dać łapówkę za przyjęcie kogoś bliskiego do szpitala? Wykreślmy korupcję z kodeksu karnego. Polacy są zwolennikami kary śmierci? Dopiszmy karę główną do kodeksu.

Prawodawca tym jednak różni się od szarego obywatela, że ma świadomość, iż prawo ma na celu nie tylko karanie przestępców, ale też kształtowanie opinii społecznej – poprzez swoją funkcję wychowawczą. Z tego właśnie powodu w kodeksach aż roi się od przepisów, które nie tylko nie są przez Polaków szanowane, ale i przestrzegane. Natomiast państwo, dzięki temu, że ma swoje „zbrojne ramię”, którym jest wymiar sprawiedliwości, może (i powinno) szacunek dla owego prawa wymuszać. W ten sposób wskazuje, jakie czyny uważa za naganne, a jakie za pożyteczne.

Jeśli zaś państwo pozostawia pewne sfery życia nieuregulowane, to oznacza, że są one – zdaniem prawodawcy – etycznie obojętne. Czy rzeczywiście tak powinno być w sprawie aborcji?

Już obecna ustawa o ochronie życia, mocno niedoskonała, zezwalająca ma mordowanie w majestacie prawa nienarodzonych dzieci w trzech przypadkach, miała poważny efekt edukacyjny – jej istnienie spowodowało, że prze ostanie dwie dekady poparcie dla aborcji bardzo znacznie zmalało. Można więc sądzić, że wprowadzenie ustawy całkowicie chroniącej życie nienarodzonych za parę lat przyniosłoby dalsze zmiany społeczne i zwiększyłoby szacunek Polaków dla życia ludzkiego.