W czwartek Parlament Europejski poparł pomysł stworzenia odrębnego budżetu dla strefy euro. Co to oznacza?
Ryszard Żółtaniecki, dyplomata, socjolog z Collegium Civitas: Zapewne większość europarlamentarzystów popierających ten projekt powiedziałaby, że nie należy robić z tego sensacji. Że strefa euro to trochę inna rzeczywistość i budżet ze względów technicznych powinien inaczej funkcjonować. Ale w rzeczywistości ten pomysł sprowadza się do stygmatyzowania tych, którzy do strefy euro nie należą. Można tu wyczuć podtekst, że ci, którzy są w tej strefie uważają, że powinni mieć odrębny budżet, bo są kimś lepszym; bo reprezentują wyższą formę dojrzałości europejskiej – a pozostałe kraje są członkami UE drugiego sortu.
Czyli jest to krok w kierunku Europy dwóch prędkości?
Tak. Mamy tu do czynienia z próbą nacisku na kraje, które wyrażają pewny sceptycyzm wobec obecnego charakteru Unii Europejskiej. Z jednej strony jest to sygnał: „Hej! Jeżeli nie będziecie spolegliwi, to możecie znaleźć się na marginesie”. A z drugiej - próba konsolidacji strefy euro, która przecież się kruszy.
Co Polska w tej sytuacji może zrobić?