W badaniu przeprowadzonym wśród Francuzów 41 proc. ankietowanych sprzeciwiło się budowie meczetów, a 46 proc. – minaretów. Jeszcze tuż po zamachach z 11 września 2001 r. przeciwnikami wznoszenia muzułmańskich miejsc kultu było tylko 22 proc. Francuzów. Jednocześnie dla 44 proc. islam jest religią bardziej niepokojącą niż inne. Według „Corriere della Sera”, gdyby we Włoszech odbyło się podobne referendum, przeciwko budowie minaretów wypowiedziałoby się 46 proc., a 52 proc. Włochów obawia się, że w muzułmańskich miejscach kultu prowadzona jest działalność terrorystyczna.
Drugi motyw to obawa przed stopniową utratą chrześcijańskiej tożsamości Europy. Wyniosłe minarety konkurowałyby ze strzelistością wież kościelnych, a śpiew wzywającego na modlitwę muezina mieszałby się z dźwiękiem dzwonów przypominających o mszy św. Wraz z minaretami przywędrują burki i szarijat – mówią przeciwnicy obecności islamu w Europie. „Teologiczne” podstawy dla takiego poglądu są bliższe pewnej ideologii o chrześcijańskim zabarwieniu niż wartościom płynącym z ewangelii. W tym miejscu argumenty niektórych środowisk katolickich związanych z prawicą spotykają się z przekonaniami tych, którym bliskie są przekonania republikańskie, ateistyczne czy nawet feministyczne.
Sztandarowym przykładem może być tutaj antyislamska krucjata Oriany Fallaci wyrażona w jej słynnym tekście „Wściekłość i duma” z roku 2001. W wizji Fallaci nie ma miejsca na symbiozę dwóch tradycji religijnych: chrześcijańskiej i islamskiej: „[…] nasza tożsamość kulturowa nie może przyjąć fali imigrantów złożonej z osób, które w ten albo inny sposób chcą zmienić nasz system życiowy. Nasze wartości. Twierdzę, że nie ma u nas miejsca dla muezinów, minaretów, fałszywych abstynentów, dla ich pieprzonego średniowiecza, dla ich pieprzonego czarczafu. A gdyby było, i tak bym ich nie wpuściła. Bo to by znaczyło tyle, co wyrzucić Dantego, Leonarda, Michała Anioła, Rafaela, renesans, zjednoczenie kraju, wolność, którą wywalczyliśmy sobie na różne sposoby, naszą Ojczyznę”.
Do tych dwóch motywów należy dodać jeszcze trzeci, którym jest postępująca laicyzacja społeczeństwa europejskiego. Łączy się ona z coraz większą niezgodą na obecność religii w przestrzeni publicznej. Wyrok Trybunału w Strasburgu jest wyrazem coraz bardziej powszechnej tendencji do wypierania elementów religijnych ze sfery publicznej, co się przejawia choćby w laicyzacji treści świąt chrześcijańskich, zakazach noszenia znaków identyfikujących religijnie, a nawet w neurotycznej potrzebie usuwania krzyży ostrzegających przy drogach. Niejednokrotnie ci, którzy nie chcą głosu muezina, nie chcą także śpiewu kościelnych dzwonów.
Reakcje Kościoła i środowisk katolickich na wynik szwajcarskiego referendum wahały się od oskarżeń o ksenofobię po gloryfikację odwagi Szwajcarów. Biskupi szwajcarscy przegłosowanie kontrowersyjnego wpisu do konstytucji ocenili jednoznacznie negatywnie. Już 2 grudnia w komunikacie na zakończenie zebrania plenarnego hierarchowie stwierdzili, że wynik referendum stanowi przeszkodę i wielkie wyzwanie na drodze integracji. Zakaz budowania minaretów jest według nich znakiem kryzysu tożsamości chrześcijańskiej w społeczeństwie.
Decyzja ta nie rozwiąże żadnego problemu wynikającego z koabitacji z muzułmanami, może jedynie zaowocować pogorszeniem się sytuacji chrześcijan mieszkających w krajach muzułmańskich. Podobne głosy pojawiły się ze strony innych Kościołów europejskich oraz instytucji podejmujących dialog chrześcijańsko-muzułmański.