Mamy problem z demokracją

Politykami rządzącymi obecnie w Polsce kieruje filozofia: muszę wygrać, bo ja lub moi ludzie trafią do więzienia – mówi Elizie Olczyk lider PJN Paweł Kowal

Publikacja: 04.01.2013 18:58

Paweł Kowal

Paweł Kowal

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Cóż to za pomysł, żeby razem z PSL budować wspólną partię? Znudziła się panu własna organizacja i postanowił pan sprzymierzyć się z partią rządzącą?

Nie godzimy się na to, żeby polityka polska była ograniczona do dwóch partii, które przyznają sobie ogromne pieniądze budżetowe, wydają je na reklamowanie siebie i przez to mają przewagę nad innymi. Od dobrych kilku lat powstanie nowej partii jest fikcją, bo siła płatnej reklamy PO i PiS uniemożliwia stworzenie czegoś nowego.

Pieniądze zablokowały scenę polityczną – to typowe narzekanie małych partyjek.

Pieniądze plus zasady ich wydawania. O wydawaniu grubych milionów dla swoich ugrupowań decyduje dwóch liderów. Pytam się, czy to nie jest ta klasa próżniacza, o której mówił kiedyś Tusk? Jak się z tym czuje? Może jest już tak wyizolowany, że wierzy, iż każdy może sobie założyć partię polityczną i wygrać wybory.

Janusz Palikot założył sobie partię i wygrał wybory.

A publicznie powiedział, że wydał na to 10 mln złotych. To oznacza, że polska scena polityczna jest tylko dla bogaczy? Jeśli tak, to po co w ogóle system państwowych dotacji? To jeszcze gorzej, bo na scenie mogą trwać PO i PiS albo partie oligarchiczne, takie jakie funkcjonują na Wschodzie.

To dlaczego SLD, który jako pierwszy dysponował tak wielkimi pieniędzmi, tak sromotnie przegrał?

Pieniądze nie decydują o wszystkim, ale są podstawowym warunkiem, żeby w ogóle startować w wyborach i dostać się do Sejmu. Na starcie muszą być warunki do realnej konkurencji. A dziś ich nie ma – ani w polityce, ani w biznesie. A skutek jest taki, że ktoś nieodpowiedzialnie upuszcza młodą polską krew. Miliony aktywnych ludzi – więcej niż w stanie wojennym – wyjeżdżają za granicę po pracę i spokojnie na to patrzy rząd oraz opozycja. Bo cokolwiek by się wydarzyło, to pieniądze i tak wpływają do partyjnej kasy, więc starać się nie trzeba. To się źle skończy. Tusk musi wprowadzić konkurencję w systemie politycznym i zacząć realizować swoje obietnice ustrojowe, czyli na przykład zmniejszyć Sejm o połowę, żeby był bardziej sprawny.

Co to ma za znaczenie, skoro większość posłów i tak nie ma na nic wpływu. Zna pan opinię senatora Jana Rulewskiego na ten temat?

On ma rację, a to znaczy, że nie mamy republiki, tylko demokrację oligarchiczną partii i grup wpływu. A skoro tak, to może nie należy się oburzać na Młodzież Wszechpolską, gdy twierdzi, że republika Okrągłego Stołu nie ma racji bytu i trzeba ją obalić.

To podobno jest faszyzm.

Ani ja, ani pani nie jesteśmy faszystami, a w spokojnej rozmowie doszliśmy do wniosku, że z demokracją mamy problem. Dlatego radzę premierowi Tuskowi, by wypełnił swój program: zracjonalizował parlament i przywrócił mu władzę. Przyciął niepotrzebny Senat, np. tylko do byłych prezydentów i premierów, i ograniczył jego kompetencje do sytuacji wyjątkowych. I powinien rozwiązać problem finansowania partii politycznych.

Wprowadzając konkurencję polityczną, działałby wbrew interesom swojej partii.

Rozumiem, że wychodzi pani z założenia, iż hipokryzja jest immanentną częścią polityki.

A pan nie?

Nie. To nie jest tak, że na całym świecie jedno się mówi, a co innego robi. Albo że jedynym sposobem uprawiania polityki jest darwinizm.

W Europie jest inaczej?

Tam też rządzi PR. Ale są też sprawy i honor. Angeli Merkel nie jest obojętne, czy dotrzymuje słowa, czy nie. A u nas od 5 lat PO-PiS polega na wzajemnym napuszczaniu na siebie grup obywateli.

Napuszczanie zaczęło się w czasach, gdy pan był w PiS. Pamięta pan poszukiwanie układów prawdziwych lub fikcyjnych, słowa o wykształciuchach i braniu lekarzy w kamasze?

Pamiętam. Nie będę udawał, że o tym decydowałem i teraz teatralnie się kajał jak niektórzy. I szybko zrozumiałem, że moja naiwność, gdy wchodziłem do polityki w 2005 roku, została użyta do pospolitej zmiany politycznej, a nie do „wielkiego projektu". Na świecie władzę sprawuje się nie tylko przez szczucie, ale poprzez przekonywanie ludzi, przedstawianie im wizji politycznych, dawanie nadziei. A u nas poprzez skłócanie. Partie za publiczny grosz zatrudniają sztaby ludzi, by wymyślali legendy przeciw konkurentom. Czyli wychodzi na to, że sami płacimy, żeby ktoś wymyślał ogłupiające historie i nas nieustannie skłócał. Jeżeli ktoś uważa, że PO i PiS dobrze służą Polsce w takim spięciu jak obecnie, to niech wspiera te partie. Ale jeżeli ktoś ma co do tego wątpliwości, a wpływa na politykę, to niech się dobrze zastanowi, co mu powie święty Piotr na Sądzie Ostatecznym.

Myśli pan, że politycy się tym przejmują?

Jestem pewien, że politycy w swoim działaniu biorą pod uwagę wartości. PO i PiS odwołują się do chrześcijaństwa.

Donald Tusk także?

Nie pamięta pani rekolekcji w Łagiewnikach. Ale teraz to boi się powrotu do władzy Jarosława Kaczyńskiego. Do tego stopnia, że gotów jest sprawować władzę za wszelką cenę.

Dlaczego? Przecież chyba nie wierzy, że Kaczyński naprawdę wsadzi go do więzienia, jak czasami można przeczytać w plotkach z otoczenia pana premiera?

Zasadniczo nie powinien w to wierzyć, bo analiza działań Kaczyńskiego pokazuje, że jest bardzo elastyczny. Ale w tym wypadku chodzi o sprawę szalenie emocjonalną, czyli o Smoleńsk. Tusk, przy okazji publikacji o trotylu we wraku tupolewa sprawdził, jak reaguje na to Kaczyński. I ta próba wypadła bardzo źle, bo usłyszał, że pasażerowie prezydenckiego samolotu zostali zamordowani. Podejrzewam, że wtedy nastąpił kolejny zwrot w polskiej polityce, bo jej napędem stała się aprioryczna groźba więzienia dla najwyższych przedstawicieli państwa. To zabrzmiało nie jak zapowiedź procesu nawet, ale jak sentencja wyroku.

Niemożliwe, żeby tak myśleli.

Pewnie racjonalnie tak nie uważają. Ale ich podświadomość odbiera bardzo nieprzyjemne sygnały. I to wzmacnia ich determinację, żeby działać nawet jadąc po bandzie demokracji. Zwykle politycy myślą: muszę wygrać, bo chcę dokończyć reformy, bo chcę zrealizować plan wprowadzenia Polski do strefy euro. A w tym wypadku dochodzi jeszcze jedno: muszę wygrać, bo ja lub moi ludzie trafią do więzienia.

Tuskowi dzięki strachowi przed Kaczyńskim uda się wygrać po raz trzeci wybory i utrzymać władzę?

Nie wykluczam tego. Ale na razie PO próbuje dróg, które prowadzą na manowce, np. tworząc tzw. partie techniczne. Stąd pomysł, żeby zagospodarować centrum autentyczną formacją, a nie podrabianą. PJN myślała o tym od powstania.

I chce pan budować to centrum z PSL?

Ze wszystkimi, którzy są centrowi i chcą zmiany, także z takimi postaciami jak Paweł Kukiz. A skoro prezes Piechociński uważa, że PJN jest ważne i coś wniosło do polityki, to trzeba rozmawiać. Inni podbierali nam pomysły i nas wyśmiewali. Poza tym on jako pierwszy powiedział, że politykę można uprawiać, odwołując się do Jana Pawła II, a nie do Machiavellego i teorii walki grup, z czym się zgadzam. Dziwią mnie natomiast komentarze: „Kowal zdradza, bo rozmawia z PSL". Kaczyński rozmawia z ludowcami od 1989 roku, jeszcze od ZSL i co z tego? Część opinii publicznej uważa, że nie mam do tego prawa, jeżeli na końcu takich rozmów może się z tego wykluć nowa siła polityczna. Te rozmowy pomagają umacniać PJN jako element polityki w centrum. Swoją drogą nie jesteśmy winni lojalności partiom, tylko państwu.

Jak tak pana słucham, to myślę, że pan ciągle nie zatracił tej młodzieńczej naiwności z czasów, gdy wchodził pan do PiS.

Bóg zapłać. Jeżeli nie znajdę partnerów do takiego myślenia, to będą się zajmował wyłącznie polityką wschodnią. Ale na razie będą o tym mówił, bo przynosi efekt. Przez trzy lata mówiłem o polityce prorodzinnej i wszyscy się ze mnie śmiali. Teraz mówią o tym i Tusk, i Kaczyński, a premier ogłasza rok rodziny, chociaż chyba tego słowa jeszcze trzy lata temu nie było w programie jego partii. Kaczyński mówi: zniesiemy gimnazja, jak wygramy wybory. Tylko zanim oni wygrają wybory, to te dzieci, których rodzice nie chcieli posyłać do gimnazjów, dorosną i wyjadą do Irlandii.

Może powinien pan wrócić do PiS i reformować tę partię od wewnątrz?

Nie ma kwestii mojego powrotu. Jeżeli jest sprawa do załatwienia, to o niej rozmawiajmy. Jeżeli wsparłem Sikorskiego w sprawie wraku tupolewa, to mogę współpracować również z PiS. Problem w tym, że PiS każdą ewentualną współpracę utożsamia z pełnym uczestnictwem w ich partii, a każdą rozmowę z kim innym traktuje jak zdradę.

Skoro jesteśmy przy Sikorskim, to dlaczego poruszył on kwestię wraku na forum europejskim? Wydawało się, że PO woli o wraku zapomnieć.

Po pierwsze forum europejskie jest jak najbardziej odpowiednie do załatwiania takich spraw. A po drugie wrak w Rosji jest problemem PO, bo go widać. Każdy materiał telewizyjny o smoleńsku ilustrowany jest wrakiem, który pozostaje w Rosji. To właśnie z tego powodu powstało w naszym społeczeństwie smoleńskie centrum, czyli ogromna rzesza ludzi, którzy nie wierzą w zamach, ale uważają, że ze sprawą jest coś nie tak, skoro „Ruscy" ciągle nie oddali wraku. Sikorski słusznie wyczuł koniunkturę. Tyle tylko, że przy okazji wyszło na jaw, iż stosunki polsko-rosyjskie za rządów PO wcale nie są dużo lepsze niż w czasach PiS.

No właśnie, dlaczego więc Sikorski to zrobił?

Może chce w przyszłości zostać prezydentem. Nie ma to znaczenia, ma rację w tej sprawie. Wie, że sprawa katastrofy smoleńskiej będzie wracała, a on zostanie zapamiętany jako ten, kto upomniał się o wrak. Odwołał się do ludzi, których jest coraz więcej, uważających, że wrak jest sprawą ogólnonarodową. Co więcej ci ludzie w sprawie katastrofy smoleńskiej kompletnie przestali wierzyć PO, a będzie ona wracała i reżyserowała politykę.

Jan Rokita uważa, że Kaczyński ma szansę wrócić do władzy na fali smoleńskiej.

To możliwe, szczególnie, że obaj z Tuskiem robią, co mogą, żeby zniechęcić ludzi umiarkowanych do uczestnictwa w wyborach. Jeżeli im się to uda, to o wyniku przesądzą twarde elektoraty. Czyli PiS może wygrać nawet, gdy jemu samemu nie wzrośnie poparcie, a jedynie spadnie Platformie.

Tusk i Kaczyński celowo zniechęcają ludzi do aktu wyborczego?

Tak. Oni mają filozofię obniżania aktywności społecznej, w tej sprawie i w wielu innych. To jest cechy państwa wschodniego, bo Polska teraz przesuwa się ku wschodowi. Elementy orientalizacji widać gołym okiem.

Paweł Kowal jest historykiem i politykiem. Był posłem PiS i wiceministrem spraw zagranicznych, od 2009 poseł do PR, obecnie prezes partii Polska Jest Najważniejsza

Cóż to za pomysł, żeby razem z PSL budować wspólną partię? Znudziła się panu własna organizacja i postanowił pan sprzymierzyć się z partią rządzącą?

Nie godzimy się na to, żeby polityka polska była ograniczona do dwóch partii, które przyznają sobie ogromne pieniądze budżetowe, wydają je na reklamowanie siebie i przez to mają przewagę nad innymi. Od dobrych kilku lat powstanie nowej partii jest fikcją, bo siła płatnej reklamy PO i PiS uniemożliwia stworzenie czegoś nowego.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości