Rz: Dziś mija 40 lat od śmierci ojca Pio. Przez wiele lat kwestionowano jego stygmaty i objawienia, w latach 20. został nawet pozbawiony prawa do publicznego odprawiania mszy świętej. Kanonizował go dopiero Jan Paweł II. Dlaczego to trwało tak długo?
ks. Robert Skrzypczak:
Kościół katolicki nigdy nie spieszy się z uznawaniem autentyczności stygmatów i objawień, ponieważ obok przypadków autentycznych zdarzają się szarlatani. Chodzi o to, aby ponad wszelką wątpliwość wykluczyć możliwość oszustwa. Przypadek ojca Pio jest specyficzny. Był on zwykłym kapłanem, bez szczególnego wykształcenia i bez znajomości. Natomiast przeciwnikiem uznania jego stygmatów za cudowne był jeden z największych naukowych autorytetów włoskiego Kościoła Agostino Gemelli. Nazwał Pio mistykiem z urojenia i podważał do niego zaufanie. Ojciec Pio doznał w związku z tym licznych upokorzeń. Przeszedł wielką próbę wiary i pokory. I przeszedł ją pozytywnie.
Jak współczesny człowiek, solidnie wykształcony w świeckich szkołach, może uwierzyć w stygmaty?
Jeden uwierzy, drugi – nie. Zjawiska cudowne pokazują, że nauka nie jest w stanie wyjaśnić wszystkiego. Czasami trzeba położyć palec na ustach i dopuścić wiarę. W ubiegłym roku turyński historyk Sergio Luzzatto próbował podważyć autentyczność stygmatów ojca Pio.