Ostatnie badania CBOS pokazują, że prezydent Andrzej Duda poprawił swoje notowania i znów ma przewagę osób, które mu ufają – 43 proc., nad tymi, które mu nie ufają – 39 proc. Dzięki temu jest znowu liderem rankingu zaufania. To jednak smutny obraz polskiej polityki: osoba wybrana niespełna rok temu na prezydenta nie zapracowała nie tylko na zaufanie wykraczające poza grono jego wyborców, ale utraciła zaufanie części tych, którzy zdecydowali się na niego zagłosować w II turze.
W dodatku nie ma innego polityka, który zbliżyłby się do magicznego progu 50 proc. zaufania. Są za to tacy, którzy ten próg przekraczają, maszerując w drugą stronę: największą nieufność badani wyrażają wobec jednego z liderów Konfederacji Janusza Korwin-Mikkego (60 proc.) oraz wicepremiera, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (55 proc.), trzecie miejsce na podium nieufności zajmuje minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro – nie ufa mu 48 proc. badanych przez CBOS.
Dowiedz się więcej: Andrzej Duda wraca na szczyt rankingu zaufania
Mamy więc do czynienia z sytuacją kuriozalną: Polską rządzi z pozycji wicepremiera polityk, któremu nie ufa ponad połowa obywateli. Ufa mu natomiast 29 proc., czyli mniej, niż wynosi deklarowany obecnie w sondażach elektorat partii rządzącej.
Albo więc pierwszy w rankingu zaufania prezydent Duda jest emblematem zasłaniającym prezesa PiS, albo dosłużył się wysokiego miejsca w rankingu, robiąc niewiele jako głowa państwa, co uczyniło jego wizerunek wyblakłym i nie bardzo wartym większej uwagi. Gdyby było inaczej i obywatele dostrzegaliby pozytywy jego II kadencji – Andrzej Duda nie traciłby punktów.