[b]Rz: Kiedy cztery miesiące temu obejmował ksiądz arcybiskup metropolię szczecińsko-kamieńską, przybywając z diecezji sandomierskiej, „Gazeta Wyborcza” pisała: „Konserwatywny biskup w liberalnym Szczecinie”. Poseł PO Jarosław Gowin skomentował to tak: „Ta odległość mentalno-duchowa między Szczecinem a Sandomierzem jest pewnym problemem”. Jest? [/b]
[b]ks. abp Andrzej Dzięga:[/b] Nie mam nic przeciwko temu, żeby mnie nazwano konserwatywnym biskupem, aczkolwiek warto byłoby zapytać autorów, co przez to określenie chcą rozumieć. W potocznym języku pod tym pojęciem kryje się kilka znaczeń. Zdecydowanie protestuję jednak przeciwko nazwaniu Szczecina liberalnym miastem. Jest to pewna etykietka, którą przypięto Szczecinowi.
Wolność jest jednym z najważniejszych uwarunkowań życia społecznego, ale liberalizm ma dzisiaj zdecydowanie ideologiczne nachylenie. A Szczecin jest normalnym miastem. Warto też podkreślić, że ziemia zachodniopomorska jest bogata duchowością ludzi przybyłych tutaj z Litwy, ze wschodu i południa Polski. Tutaj pracuje także wielu księży przybyłych, podobnie jak ja obecnie, z innych regionów Polski. To zdecydowanie zmniejsza ten pozorny dystans.
[b]Dziennikarze szczecińskich gazet porównali statystyki uczestnictwa we mszy świętej. W diecezji sandomierskiej na msze chodzi średnio 47,4 proc. wiernych, a w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej tylko 29,3 proc. To spora różnica. Martwi ona księdza arcybiskupa? [/b]
„Tylko” 29,3 proc. oznacza praktycznie 30 proc. Można powiedzieć – nie ma tragedii. A jednak jest to zdecydowana różnica. Tyle że niecałkiem właściwe jest interpretowanie tej statystyki jako dowodu na liberalizm mieszkańców tej ziemi. Wynika to raczej ze specyfiki socjologicznej, z odrębności historycznej tego terenu, a także z mniejszej niż w innych regionach liczby kapłanów. Na Pomorzu są ponadto tzw. miejscowości postpegieerowskie, w których trzeba opracować odpowiednią metodę duszpasterską, a może po prostu trzeba w nią włożyć nieco więcej serca. Brak księdza na co dzień rzeczywiście może owocować mniejszą gorliwością w życiu religijnym, chociaż są to ludzie wiary. Dla mnie to ważne wyzwanie duszpasterskie, związane też z troską o duchowość poszczególnych rodzin katolickich. Mamy czym się razem z księżmi zajmować.