Po raz drugi w ostatnim czasie świadek podważył zeznania Mirosława Drzewieckiego przed komisją hazardową. To Bożena Pleczeluk, dyrektor Departamentu Ekonomiczno-Finansowego Ministerstwa Sportu. Jej przesłuchanie dowodzi, że osławione już pismo z resortu sportu do Ministerstwa Finansów wysłane 30 czerwca 2009 r. nie było urzędniczym błędem. W piśmie tym resort Drzewieckiego rezygnował z pieniędzy, które miałyby wpłynąć do budżetu z tzw. dopłat do gier hazardowych.
Zeznaniom Drzewieckiego przeczył dwa tygodnie temu były dyrektor Departamentu Prawno-Kontrolnego Ministerstwa Sportu Rafał Wosik.
Drzewiecki twierdził dotąd, że pismo było efektem błędu podległych mu urzędników. Zapewniał, że jego prawdziwą intencją było jedynie poinformowanie resortu finansów, że konieczna jest zmiana w uzasadnieniu projektu nowelizacji ustawy hazardowej w części dotyczącej dopłat. Dochód z nich pierwotnie miał iść na budowę Narodowego Centrum Sportu, z realizacji którego ministerstwo wtedy zrezygnowało. Pamiętajmy też, że Drzewiecki zapewniał publicznie, iż gdy tylko poznał się na „rzekomym” nieporozumieniu, kazał poinformować resort finansów, że nie jest za rezygnacją z dopłat.
Nie wiemy, jakie były rzeczywiste intencje ministra. Pewne jest jednak, że gdyby pismo z 30 czerwca spowodowało trwałą rezygnację z dopłat, oznaczałoby to spełnienie pragnień tej części branży hazardowej, której reprezentantami byli Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek. A częste kontakty Sobiesiaka z Drzewieckim i jego najbliższym współpracownikiem Marcinem Rosołem są niepodważalnym faktem.
Warto przypomnieć, że resort finansów pisma Drzewieckiego nie potraktował jako informacji o zmianie planów resortu sportu, lecz wniosek o likwidację dopłat. Dowodzą tego wypowiedzi rzecznika prasowego tego ministerstwa.