Janusz Palikot - polityka jako misterium

Guru Janusza Palikota jest Georgij Gurdżijew, zdaniem którego większość ludzi jest tylko nawozem kosmosu. Jednak wybrane jednostki są zdolne wyrywać się z tego zaklętego kręgu – pisze publicysta

Publikacja: 12.09.2010 19:20

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Aby zrozumieć zjawisko „Janusz Palikot”, trzeba pozbyć się specyficznej polskiej poprawności politycznej. Poprawności bogoojczyźnianej, która sprawia, że nawet radykalna lewica miarkuje się w antyklerykalizmie i antytradycjonalizmie. Palikot uświadamia nam, że mamy wiek XXI: dawne tabu kultury europejskiej zostały już co najmniej kilkadziesiąt lat temu przełamane, więc i Polacy muszą się oswoić z faktem, że respektowane przez nich świętości nie są wartościami absolutnymi w pluralistycznym, ponowoczesnym świecie.

Temu mają służyć skandale posła z Lublina. Są one jak najbardziej przemyślane. Nie ma tu raczej urazów osobistych i emocji. W przeciwnym bowiem razie Palikot zachowywałby się tak irracjonalnie (i żałośnie), jak się zachowuje Stefan Niesiołowski, którego epatowanie resentymentem i nienawiścią wobec Jarosława Kaczyńskiego aż nadto rzuca się w oczy (co jak najbardziej racjonalnie wykorzystują piarowcy Platformy Obywatelskiej).

W książce „Ja Palikot”, wydanej w tym roku rozmowie rzece przeprowadzonej przez Cezarego Michalskiego , wiceprzewodniczący Klubu PO oznajmia wprost, że dla niego polityka to estetyka, sposób zrywania masek, wreszcie likwidacja tabu, „które robią z nas – na poziomie oficjalnego języka, oficjalnie odgrywanych ról – społeczeństwo głupie i zacofane, nawet wówczas, kiedy my już realnie jesteśmy o wiele mądrzejsi i nowocześniejsi”.

Dalej Janusz Palikot wyjaśnia, dlaczego znalazł poklask w konserwatywnym społeczeństwie polskim. Stało się tak, dlatego iż odwołuje się on do pewnej „stłumionej tęsknoty”. „Żeby coś powiedzieć od siebie, odrobinę głośniej, bez strachu, a z drugiej strony bez nadęcia. Zresztą dzisiaj we wszystkich ponowoczesnych społeczeństwach to właśnie staje się ważne. Ludzie cenią freaków, ludzi z innej planety. Dlatego wybory w Ameryce wygrał Murzyn, dlatego prezydent Islandii jest lesbijką, a wicekanclerz Niemiec gejem”. Wymachiwanie przez Palikota pistoletem, świńskim ryjem i sztucznym penisem wpisuje się zatem w tę właśnie tendencję.

W ubiegłym roku na łamach „Wprost” (19/2009) ukazała się sylwetka posła Platformy. Tekst otwiera frapujące jego wyznanie: „Od kilku tygodni czytam »Fragmenty nieznanego nauczania« Piotra Demianowicza Uspienskiego. O Georgiju Gurdżijewie, człowieku niezwykłym, który odegrał ogromną rolę w reformowaniu teatru”.

Ale Gurdżijew był nie tylko reformatorem teatru, postacią, która zainspirowała Petera Brooka i Jerzego Grotowskiego. Był on również, a może przede wszystkim nauczycielem praktyk duchowych, wywodzących się z różnych szkół ezoterycznych (głównie z gnozy i sufizmu).

Gurdżijew pochodził z Armenii, żył na przełomie stuleci XIX i XX. Po rewolucji bolszewickiej wyemigrował do Francji. Owiany jest rozmaitymi legendami. Jedna z nich sugeruje jego związki ze Stalinem i Hitlerem. Ten pierwszy był ponoć kolegą Gurdżijewa w seminarium duchownym w Tbilisi. Oczywiście nie ma co straszyć dzisiejszych Polaków takimi powiązaniami. Stalin i Hitler to już przeszłość.

Gurdżijew natomiast nie, gdyż można z niego robić użytek w warunkach demokracji liberalnej, mimo że – jak uważają jego krytycy – w swoim Instytucie Harmonijnego Rozwoju Człowieka stosował wobec uczniów metody totalitarne.

„Fascynuje on Palikota – czytamy we "Wprost" – bardzo, bo nauczał, że człowiek nie jest wolny, w zasadzie śpi i nie ma świadomości, może się jednak z tego letargu wybudzić. Jak? Między innymi za pomocą specyficznych ruchów, zwanych dziś »sakralnymi tańcami Gurdżijewa«. To w trakcie ich wykonywania można ponoć doświadczyć pełnej rzeczywistości”.

Gurdżijew postrzegał przytłaczającą większość ludzkości jako maszyny uwarunkowane prawami przyrody, jako zachowujące się mechanicznie istoty, którymi żywi się kosmos. Jego zdaniem tylko wybrane jednostki są zdolne wyrywać się z tego zaklętego kręgu. Reszta to nawóz będący pokarmem kosmosu. Znamienne, iż taka wizja przeraziła nawet najsłynniejszego współczesnego gnostyka polskiego Jerzego Prokopiuka, którego zdaniem system ów cechuje pogarda do człowieka.

[srodtytul]Puste rytuały[/srodtytul]

Dla Janusza Palikota nawozem są tradycyjni Polacy. Boją się oni własnych rogatych dusz, stłumionych przez parafialne wychowanie, które przybrało nawet świeckie formy w Polsce Ludowej. Trzeba więc ich „budzić”, aby wyszło na powierzchnię to, co jest w nich „mądre” i „nowoczesne”. Należy pokazywać im, że tak naprawdę żyją w niewoli autorytetów. I autorytatywnych poglądów, zakładających, iż pewnych sformułowań nie godzi się używać.

Są tacy, którzy się „budzą” i idą za Palikotem po jego ekscesach, po takich chociażby słowach, jak: „Jarosława Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć”, czy wcześniej: „Przykro mi, że prostytucja w polskiej polityce sięgnęła nawet poseł Grażyny Gęsickiej” (żeby nie było wątpliwości – było to jeszcze za jej życia). A nawet jeśli w reakcjach na zacytowane słowa przeważało zniesmaczenie, to i tak przecież o to chodzi. Tylko obojętność byłaby niepokojąca, ponieważ świadczyłaby o tym, iż „budzenie” nie działa.

Kluczowym jednak narzędziem działań Janusza Palikota jest parodiowanie swoich przeciwników politycznych. Tak było w przypadku brutalnych oskarżeń pod adresem Lecha Kaczyńskiego, które miały być karykaturalnym przerysowaniem oskarżycielskiego tonu charakteryzującego retorykę PiS. Jednak najbardziej spektakularne było to, co się zaczęło po katastrofie smoleńskiej. Polityk PO „się zmienił”: obciął włosy, założył okulary i przestał na jakiś czas prowokować. Tymczasem prowokacją była sama taka „zmiana” (w okularach są szkła zerowe). Palikot postanowił być lustrem Jarosława Kaczyńskiego, łagodzącego wówczas swoją retorykę. Było w tym coś z praktyk Gurdżijewa polegających na uprzytamnianiu ludziom tego, że wskutek określonych uwarunkowań, mechanicznie, odruchowo, nabierają się na rozmaite gesty, symbole, rytuały, które okazują się puste.

Inny ważny trop, jeśli chodzi o ścieżki duchowe Janusza Palikota, to Ośrodek Praktyk Teatralnych „Gardzienice”. Z „Gardzienicami” związana jest Monika Palikot, druga żona posła Platformy. A „Gardzienice” wpisują się w nurt światowej sztuki teatralnej kojarzony ze wspomnianymi nazwiskami Brooka i Grotowskiego. Teatr traktowany jest tu jak świątynia, natomiast spektakl jak misterium religijne. Aktorzy nie tylko odgrywają określone role teatralne, ale przekraczają granice swojego „ja”. Posiłkując się pewnymi technikami medytacyjnymi – zaczerpniętymi chociażby z jogi czy obrzędów szamańskich – mogą wpadać w coś w rodzaju transu. I w takim kontekście warto spojrzeć na happeningi posła z Lublina, który podkreśla, że Monika Palikot jest w tych kwestiach jego doradcą.

[srodtytul]Pod kontrolą[/srodtytul]

Polityka staje się więc czymś w rodzaju misterium. Janusz Palikot mówiąc o krwi na rękach Lecha Kaczyńskiego, przekracza swoje „ja”. Eksperymentuje ze swoim sumieniem, z sumieniami Polaków. Pokazuje, że walka polityczna daje sposobność do przekroczenia ograniczeń wynikających z utrwalonych wzorców kulturowych. W trans nie muszą wprowadzać tańce ezoteryczne czy techniki medytacyjne. Wystarczy skłonić ludzi do szyderstw z kogoś czy czegoś, z kogo czy czego szydzić nie wypada (na przykład z czyjejś śmierci), i mamy zabawę na całego. Jeśli przekonają się oni, że im to wolno i nie ponoszą z tego powodu konsekwencji, to będą jak zahipnotyzowani przekraczać kolejne granice. Dowcipy o „zimnym Lechu” – ludyczny produkt palikotyzmu – pełnią tu funkcję oczyszczającą. Ich celem jest chociażby obnażenie rzekomej pustki rytuału żałoby.

W przeciwieństwie do Gurdżijewa, który nie krył swojej pogardy dla wszelkich ruchów masowych, Janusz Palikot prezentuje się jako szczery demokrata. Jego akcje adresowane są do szerokich tłumów. Po kontrkulturowej rewolucji roku 1968 transgresja estetyczna, moralna, religijna ma być dostępna całemu społeczeństwu. Satanizm przestaje być ekstrawagancją jakichś zamkniętych środowisk intelektualnych czy artystycznych, lecz staje się elementem kultury masowej, wręcz produktem komercyjnym. Spuścizna kontrkultury funkcjonuje w symbiozie z kapitalizmem, przeciw któremu wymierzona była jeszcze rewolta lat 60. XX wieku. Dokonuje się zatem wielka przemiana świata i zaczyna ona obejmować również Polskę.

Oczywiście upowszechnienie zachowań transgresywnych odbywa się pod kontrolą reżyserów widowiska. Bo przecież nie wiadomo, co może strzelić do głowy przeciętnemu zjadaczowi chleba, gdy się go zachęci do przełamywania tabu. Nawóz zaś jest godny ezoterycznej pogardy, ponieważ im bardziej daje się podpuszczać, tym bardziej pogrąża się w iluzji swojej podmiotowości. Tak jak w nocy z 9 na 10 sierpnia tego roku podczas happeningu przeciwko obecności krzyża pod Pałacem Prezydenckim. Tymczasem życie polityczne to widowisko teatralne reżyserowane przez tych, których nie zawsze widać.

[i]Autor jest publicystą, redaktorem periodyku „Czterdzieści i Cztery”, autorem książki „Słudzy i wrogowie imperium. Rosyjskie rozmowy o końcu historii” (2009)[/i]

Aby zrozumieć zjawisko „Janusz Palikot”, trzeba pozbyć się specyficznej polskiej poprawności politycznej. Poprawności bogoojczyźnianej, która sprawia, że nawet radykalna lewica miarkuje się w antyklerykalizmie i antytradycjonalizmie. Palikot uświadamia nam, że mamy wiek XXI: dawne tabu kultury europejskiej zostały już co najmniej kilkadziesiąt lat temu przełamane, więc i Polacy muszą się oswoić z faktem, że respektowane przez nich świętości nie są wartościami absolutnymi w pluralistycznym, ponowoczesnym świecie.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości