Nie wiem. Myślę, że pewno za przekazywane przeze mnie w telewizji informacje, zwłaszcza o Związku Polaków na Białorusi. Wówczas jeszcze pierwszy program TVP był dostępny w sieciach kablowych w Grodnie, a okres od lipca 2005 r. był szczególnie obfitujący w wydarzenia (wówczas to, po zjeździe ZPB, władze unieważniły jego wyniki – przyp. red.). O tym, że w Grodnie nas oglądają, przekonałam się, gdy nieznane osoby zaczęły mi się kłaniać. Zorientowałam się, że znają mnie z telewizji. Zresztą, wkrótce TVP 1 została usunięta z telewizji kablowych. Myślę, że teraz władze białoruskie żałują, że mnie deportowały. Bo w spokojnym czasie nadawałabym może trzy, cztery razy w miesiącu korespondencje, nie stanowiąc dla nich żadnego zagrożenia.
[b]Patrząc więc teraz z polskiej strony granicy, czy pani zdaniem w ciągu ostatnich kilku lat coś się na Białorusi zmieniło?[/b]
Stosunkowo niewiele. Represje nadchodzą falami, raz jest gorzej, raz lepiej. W ich efekcie znacznie zmniejszona została aktywność społeczna, bo ile czasu ludzie mogą funkcjonować w stanie takiego alertu – rok, dwa, może trzy, ale nie dłużej. W 2005 r. opozycja zorganizowała swój wielki kongres, pamiętam znakomite wystąpienie Stanisława Szuszkiewicza. Przybyły setki delegatów – ekip telewizyjnych jak na lekarstwo: była tylko nasza, litewska i kilka rosyjskich. Nie pojawili się Niemcy, Czesi, agencje niespecjalnie chętnie kupowały zdjęcia. Pomyślałam sobie wówczas, że tak naprawdę pies z kulawą nogą się Białorusią nie interesuje i że trzeba znaleźć sposób na wyjście tego kraju z kompletnej izolacji.
[b]Ale teraz interesują się wszyscy, i Unia Europejska, i Rosja. Zwłaszcza Rosja. Czy więc możemy się spodziewać jakichś zmian na Białorusi?[/b]
Na pewno tak, choć nie wiadomo kiedy. Chciałam przy okazji wskazać na sprawę, zazwyczaj niezauważaną. Jest mit dobrej sytuacji gospodarczej Białorusi. Same władze białoruskie wskazują a to, że mają nową dobrą drogę, a to, że w Mińsku jest czysto. Zauważają to też przybysze. Tymczasem Białoruś stoi na gospodarczych glinianych nogach. Nie ma przecież ani węgla, ani ropy, ani złota. To tak naprawdę biedny kraj środkowoeuropejski. Aby przetrwać, aby się rozwijać, musi mieć koncepcję tego rozwoju. Tymczasem Białoruś całkowicie polega na dostawach surowców energetycznych z Rosji, na tym, że nie ma z tym krajem granicy celnej. Białoruski biznes żyje dzięki Rosji, a nie ze względu na współpracę z Unią Europejską.
[b]Ale możliwości wpływania Moskwy na sytuację na Białorusi się chyba zmniejszyły?[/b]