Ksiądz prałat Sławomir Żarski, Administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, został w trybie nagłym „przeniesiony do rezerwy kadrowej”, czyli, mówiąc językiem potocznym, wylany.
Pod decyzją o wyrzuceniu księdza prałata podpisał się Minister Obrony Narodowej, ale powszechne ? i osądźcie Państwo sami, do jakiego stopnia oczywiste ? jest domniemanie, że była to kara zarządzona przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Panu prezydentowi bardzo nie spodobało się bowiem kazanie, które ksiądz prałat Żarski wygłosił był podczas rocznicowych uroczystości w dniu 11 listopada. Tak bardzo się nie spodobało, że, jak doniosła prasa, dopadł kapłana w przejściu do zakrystii i głośno dał wyraz oburzeniu. Szczęście dla duchownego, że prezydent nie miał akurat ze sobą dwururki, bo mogłoby się to skończyć nie tylko dymisją, ale wręcz powtórką z kroniki Kadłubka. Ale i tak Bronisław Komorowski stał się pierwszym władcą Polski od czasów Bolesława Śmiałego, który ukarał księdza za to, co ten wytknął rządzącym w kazaniu.
(Dla zaoszczędzenia podatnikom kosztów znaczków skarbowych i pocztowych od razu przedprocesowo wyjaśniam i przyznaję, iż porównanie Bronisława Komorowskiego z niesławnej pamięci królem Bolesławem Śmiałym nie polega na prawdzie. Choćby dlatego, że Bolesław Śmiały, cokolwiek by tam o nim później Kadłubek nawypisywał, zdobył sobie daleko idący respekt u wschodnich sąsiadów; jak to ujmował staropolski poeta, „drżały przed nim Ruś i Ukraina”, o Bronisławie Komorowskim zaś niczego podobnego powiedzieć nie sposób).
Najciekawsze jednak jest, co tak wzburzyło pana prezydenta w wygłoszonej przez prałata Żarskiego homilii. Można to bez trudu sprawdzić w Internecie; w największym skrócie było to kazanie zgodne z precedensowym orzeczeniem Sądu w sprawie Alicji Tysiąc, kiedy to, jak pamiętamy, w majestacie Rzeczpospolitej orzeczono, że księżom wolno potępiać grzech jako taki, ale ogólnikowo, natomiast piętnowanie konkretnego grzesznika z imienia i nazwiska narusza jego dobra osobiste. Ksiądz prałat, świadomie bądź nie, zastosował się do tej wykładni, nie wskazując po nazwisku ani nawet po partyjnym szyldzie krytykowanych wad szeroko rozumianych elit III RP, takich jak prywata, brak honoru i patriotyzmu, cwaniactwo etc. Okazuje się wszelako, że po kolejnych sukcesach wyborczych Partii respektowanie tamtego wyroku to już za mało. Pana prezydenta nawet ogólnikowa krytyka elit politycznych III RP wkurzyła ? czy to sam się poczuł osobiście, czy też tylko przez solidarność z senatorem Ludwiczakiem i innymi partyjnymi kolegami; tak czy owak, postanowił klesze pokazać, kto tu rządzi, i faktycznie, pokazał.
Nie jest wykluczone, że tę śmiałość obudziła w nim lektura „Gazety Wyborczej”. Nawet tak nieuważny i okazjonalny czytelnik jak ja znalazł w niej już kilka razy mniej lub bardziej zawoalowane wezwania do obywatelskiego oporu przeciwko angażowaniu się księży w politykę, a zwłaszcza, wygłaszaniu politycznych kazań. Niech tam sobie ostatecznie katolicy odprawiają swoje gusła, skoro już muszą nas kompromitować przed Europą, trudno, tolerujemy to, trzeba jeszcze trochę czasu, zanim ten moher wreszcie wymrze. Ale wrogim treściom, sączonym przez proboszczów w kazaniach, trzeba powiedzieć zdecydowane nie. Cały naród popiera Partię, co udowodniły już piąte z kolei wybory, i nie może być tak, żeby kler nie przyjmował tego wiadomości. („Dzieci, musicie w końcu powiedzieć rodzicom nie. Musicie być odważne. Odwagą cechowali się tacy wielcy Polacy, jak Tadeusz Kościuszko, Paweł Finder…” – nestorom „Gazety” pewnie się przy takich cytatach łezka w oku kręci na wspomnienie heroicznej młodości).