Scenariusz pierwszy – Platforma wygrywa. Wygrywa i rządzi, sama lub z którymś z mniejszościowych koalicjantów. Rządzi i musi się tłumaczyć, a o to coraz trudniej, bo nie można drugiej swojej zmarnowanej kadencji zwalać na PiS, nawet przy ponadstandardowej wyrozumiałości naszych mediów. Więc nawet jeśli koalicja nie posypie się przed końcem kadencji i jakoś doczołga do jej końca, to chyba tylko po to, żeby po wyborach w 2015 roku oddać nie tylko władzę, ale i Pałac Prezydencki, bo za dwie zmarnowane kadencje nawet „młodzi, wykształceni, z wielkich miast” w końcu wystawią rachunek. Po dwóch kadencjach Platformy, jeśli druga będzie równie udana jak pierwsza, z Platformy niewiele zostanie. I pewnie ma tego świadomość, bo że rządzić nie umie, miała okazję boleśnie się przekonać. Właśnie zaczyna zbierać tego owoce, a to dopiero początek zapowiadających się na wyjątkowo obfite zbiorów.
Scenariusz drugi – Platforma nie wygrywa. Nie wygrywa, więc rządzi PiS, z mniejszościowym koalicjantem. Pół biedy, gdyby to był PSL, bo temu wystarczy sam udział we władzy, a i Platformie trudniej byłoby atakować PiS za koalicję z kimś, z kim sama dopiero w koalicji była. Najlepiej byłoby – dla Platformy – gdyby rządziła koalicja PiS-SLD, bo nie tylko byłaby to gwarancja wyjątkowo widowiskowych awantur wewnątrzkoalicyjnych, ale także wymarzony obiekt ataków. Jeśli jednak ktoś myśli, że warto zacisnąć zęby i znieść to wszystko, jest, niestety, bardzo naiwny, bo będzie to cena nie za cztery lata rządzenia, ale najwyżej kilka miesięcy przymierzania się do rządzenia. Nie ma co się łudzić, po kompromitacji EURO (a chyba nikt nie wątpi, że Platforma i media bez trudu wmówią wyborcom, że wszystko było na najlepszej drodze, ale PiS pod koniec przygotowań przejął władzę i wszystko zepsuł), po kryzysie finansowym (każdym innym), po związanym z tym nieuchronnym załamaniu się sondaży, wzmocniona kilkumiesięcznym byciem w opozycji Platforma „wyjmie” PiSowi koalicjanta, a mając wystarczające siły w parlamencie, i swojego prezydenta, nie będzie musiała czekać do końca kadencji na odzyskanie władzy. Wystarczy, że przeczeka najgorsze i pozwoli PiSowi wziąć za to odpowiedzialność.