"Fruwający ornitolog" tytuł Kasandry PJN uzyskał już dawno. Jego wizja jedenastu procent poparcia dla ugrupowania "kowalików" cieszy już chyba tylko jego samego. Dlatego kolejny raz uparcie broni swej wizji.
Niektórzy się śmieją z tych naszych 2-3%, z naszej walki o wejście do parlamentu, z naszego marzenia o 11%. Zwłaszcza śmieją się wyborcy PO i PiS. Zakochani w swoich wodzach, w ich geniuszu i nieomylności, kibicują partiom, które żyją z milionów złotych z kasy państwa, które mają zaprzyjaźnionych dziennikarzy, swoje telewizje i media. I patrzą na nas z politowaniem.
Ale nikomu nie wolno się z tego śmiać. Dlaczego? Bo robimy coś niezwykłego. W tak zabetonowanej scenie politycznej, która niszczy modernizację Polski, próbujemy wyrąbać dla siebie kawałek wolności i podmiotowości. Od dekady nikomu nie udało się wejść do systemu partyjnego, nikomu nowemu nie udało się przekroczyć magicznej granicy 5%. A my właśnie o to walczymy. (...) Mamy ciężej pod górkę, niż Kaczyński i Tusk mieli w 2001 roku. Nasze 3% zasługują na szacunek. A jeśli wejdziemy do Sejmu, w co głęboko wierzę, wasz uśmieszek powinien już na zawsze zniknąć z waszych twarzy. Bo my naprawdę rozgonimy to Bractwo Świętego Wita.
Zgadzamy się z europosłem Migalskim, że faktycznie nie ma się z czego śmiać. Biorąc pod uwagę karierę politycznych celebrytów z PJN, radzilibyśmy zabezpieczyć się jesienią w pokaźny zapas jednorazowych chusteczek. Bractwo Świętego Wita, na szczęście lub niestety, może spać spokojnie.