Kiedy w 1943 roku zanosiło się na klęskę III Rzeszy, gestapo rozpoczęło zacieranie śladów niemieckich zbrodni. W październiku odkopano pod Lwowem ciała pomordowanych tam dwa lata wcześniej profesorów uczelni lwowskich. Podobno był tam m.in. profesor Kazimierz Bartel, kierownik Katedry Geometrii Wykreślnej na Politechnice Lwowskiej i pięciokrotny premier RP, zamordowany równo 70 lat temu. Zwłoki Niemcy kazali spalić na stosie w pobliskim lesie, niedopalone kości zmielić w młynie żwirowym, a popioły rozsypać po okolicznych polach.
– Urodzony w 1882 r. Bartel pochodził z ubogiej lwowskiej rodziny i jest przykładem polskiego self-made mana – mówi biograf Bartela dr Sławomir Kalbarczyk z IPN. Ojciec, rozgniewany jego złym sprawowaniem w gimnazjum klasycznym, przeniósł go do warsztatu ślusarskiego. Na Politechnikę Lwowską trafił przez przypadek, gdy wezwany do drobnej naprawy ślusarskiej wszedł z ciekawości na salę wykładową. Wykład tak mu się spodobał, że zdał zaocznie maturę i po kilku latach był absolwentem Wydziału Budowy Maszyn. Karierę polityczną rozpoczął w 1919 roku od stanowiska kierownika Ministerstwa Kolei Żelaznych. Początkowo działał w PSL-Wyzwolenie, ale kiedy ta partia się zradykalizowała, przeszedł na pozycje piłsudczykowskie.
Gdy po zamachu majowym po raz pierwszy został premierem, ukuto termin „bartlowanie Sejmu". – Sanacja prowadziła swoistą grę z parlamentem. Piłsudski był od dokręcania śruby, a ugodowy i liberalny Bartel łagodził napięcia, „bartlował" Sejm – mówi dr Kalbarczyk.
Kiedy Piłsudski zaostrzył kurs wobec parlamentu, Bartel przestał być potrzebny. Wrócił do kariery naukowej. Na Politechnice Lwowskiej stanowczo bronił Żydów przed antysemickimi ekscesami, za co nacjonalistycznie nastawieni studenci wpuścili na uczelnię świnię z napisem „Bartel". Po zajęciu Lwowa Sowieci pozwolili mu kontynuować wykłady. Bartel jednak nigdy nie poszedł z nimi na współpracę. Niemcy zamordowali go 26 lipca 1941 roku.