Teorie publicystyczne pana Mistewicza są, w mojej ocenie, zbyt często oderwane od polskiej rzeczywistości. Nie wszystkie triki, którymi można "zdobyć" elektorat np. we Francji (Mistewicz z lubością odwołuje się do tamtejszych kampanii, pracy sztabowców, etc.), mają szansę powodzenia nad Wisłą.
Zaangażowanie polityków PIS w walkę z Nergalem miało/ma charakter lokalny i incydentalny. J. Kaczyński zabrał w tej sprawie stanowczy głos raz, dopiero po licznych reakcjach środowisk katolickich. Trudno zresztą, by nie spożytkował takiego kąska, jakim była wyjątkowo głupiutka wypowiedź jednego z najważniejszych polityków PO - S. Nowaka; przypomnę tylko, że prezydencki minister określił A. Darskiego "swoim ziomalem". Wątpliwą jest jednak teoria, by PIS próbował na tym właśnie "paliwie" szusować w kierunku wyborczej mety. Niezdecydowanych nie zmobilizuje do pójścia do urn obecność na ekranach telewizorów abstrakcyjnego, wymalowanego pajaca, z którą zresztą oswoili się mimowolnie przez ostatnie lata (vide: zainteresowanie brukowców najpierw romansem Nergala z Dodą, później jego stanem zdrowia). Ich może poruszyć zaakcentowanie spraw, z którymi zmagają się na co dzień: biedy, podwyżek, kolejek do lekarza specjalisty, braku pracy. Dlatego też PIS słusznie i skutecznie sięgnął po S. Kowalczyka, słynnego „Paprykarza”. To jego pytanie "Panie premierze, jak żyć?" skierowało uwagę części społeczeństwa na dramatyczny dorobek rządów Platformy Obywatelskiej, stało się początkiem fatalnej passy PO, ukierunkowało kampanię. Sądzę, że przede wszystkim pod wpływem tego wydarzenia, sztabowcy Tuska postanowili wynająć tuskobus i wysłać premiera w Polskę. Miał w ten sposób odzyskać wiarygodność, udowodnić - po wielogodzinnych przygotowaniach i selekcji dziennikarzy - że potrafi poradzić sobie w konfrontacji z tzw. zwykłymi ludźmi.
Wszak w trakcie "wystąpienia" Paprykarza, wielu Polaków po raz pierwszy zobaczyło realną, niezakamuflowaną twarz D. Tuska, na której rysowały się strach, bezsilność, wściekłość. Wiem z prywatnych relacji, że część wyborców PO była zszokowanych tamtą postawą premiera (łatwo dopowiedzieć sobie, jaki był odbiór wśród niezdecydowanych). Jak na razie akcja z tuskobusem nie powiodła się, premier nie zdołał zatrzeć złego wrażenia.