W artykule czytamy:
Przyzwyczailiśmy się uważać, że (...) sprzedawca, czyli partia polityczna, opakowuje towar (kandydata) w możliwie najbardziej wyrazisty karton, opłaca reklamę w mediach, dba o dobry i przekonujący PR i czeka, aż wyborca (konsument) sięgnie na półce po ten, a nie inny produkt.
Amerykański socjolog i ekonomista Anthony Downs przytoczony zauważył, że:
Zarówno wyborcy, jak i politycy to w pełni racjonalni gracze, którzy za pomocą dostępnych informacji próbują podjąć decyzję umożliwiającą im maksymalne zwiększenie własnych korzyści. Dzięki takiemu postawieniu sprawy wyborcy przestali być bezmyślnym stadem, któremu należało pomachać marchewką, by pędem ruszył w stronę dobrodzieja. A politycy nie jawili się już dłużej jako majestatyczni mężowie opatrznościowi upozowani na ojców narodu. Ci pierwsi wybierają taką partię, która najlepiej będzie służyła ich partykularnym interesom, drudzy idą po władzę i chcą czerpać związane z nią korzyści.
Program wyborczy nie jest najważniejszy. Autor analizuje opinię Downsa: